Rozdział 18 - Zakończenie część I

Witam! Tak, jak już wspominałam nasze opowiadanie już się powoli kończy. To jednak nie jest ostatni rozdział. Zakończenie będzie podzielone na dwie (trzy, jeżeli dopisze wena ;-) ) części. Oto część I. Miłego czytania!


Alexander podszedł do drzwi i zamknął je na wszelki wypadek. Potem odchrząknął, wyprostował się i przymknął oczy. Jego wzrok zatrzymał się na stopach jej wysokości. Wyżej nie miał odwagi spojrzeć. Nie chciał widzieć rozczarowania ne jej twarzy, które miało zaraz tam wtargnąć. Słowa, tak długo skrywane w środku, już za chwilę opuszczą jego rozerwane serce. Co ma być, to będzie.

- Nie wiem nawet od czego zacząć. Może najlepiej od początku - mruknął, jakby do siebie. - Mój ojciec boi się magii. Ma na jej punkcie obsesję. W moim królestwie panuje prawo, nakazujące zabijać wszystkich posądzonych o uprawianie czarów. Nie jest to oficjalna zasada, ale wszyscy mieszkańcy i tak o tym wiedza. Palenie na stosie, stryczek i egzekucje są u nas częstym widokiem. Za częstym...

Oczy królowej lodu z każdym słowem robiły się coraz większe. Wtuliła się w pierś Hansa i gorączkowo chwyciła go za koszulę. Jej paznokcie były bliskie przebicia materiału. Z krwią buzującą w żyłach słuchała dalej.

- Król wbijając przemocą ludziom do głów niechęć do magii, sprawił, że ich strach jest prawie tak ogromny jak jego. Tego skąd u niego takie obrzydzenie w stosunku do tak pięknej rzeczy jaką jest magia, chyba nigdy się nie dowiem. Ale tak jest i już. Z tego powodu, kiedy pojawił się u nas Szwądękaunt ze swoją córką, ojciec zgodził się na wszystko. Arcyksiążę opowiedział o Arendelle, o tobie - spojrzenia Alexa i Elsy skrzyżowały się na ułamek sekundy, wywołując u niego dreszcze - i zaproponował układ. Ręka jego córki w zamian za pomoc w opanowaniu królestwa Lodowej Wiedźmy.

Krótki, gwałtowny wdech kobiety był ledwie słyszalny w pomieszczeniu. W tym czasie miecz rudowłosego znajdował się coraz bliżej szyi bruneta, niemalże dotykając zimną stalą jego ciepłej, lekko zabarwionej na brązowo skóry.

- Decyzja była szybka i ostateczna. Po opanowaniu Arendelle, zostaje ono przyłączone do królestwa Riket. Ja żenię się z Valerie, która potem zostaje królową, a Szwądękaunt dostaje wysoką pozycję na dworze. Przy okazji władzy zostaje pozbawiona nieprzewidywalna i niebezpieczna kobieta. Arcyksiążę dostaje to, czego chce - władzę. Król za to może spać spokojnie, bez obawy o atak lodowej czarownicy.

- To jest chore - wymamrotał Hans.

- Ach, czyli próba zabójstwa własnej narzeczonej i jej siostry nie jest chora? - w głosie bruneta nie było złośliwości. Już nie miał siły walczyć z księciem Nasturii. To zdanie wypowiedział tylko w rozpaczliwej próbie obrony. Wiedział jednak, że on ma rację. To jest chore, nienormalne.

- Proszę was - zmęczonym głosem powiedziała królowa.

Wzięła od Hansa miecz i położyła go obok łóżka, umieszczonego przy przeciwległej ścianie.

- To nie ma sensu. Po co wy ciągle walczycie? O co? Zresztą nieważne. Musimy się skupić. Alex, co było dalej? Dlaczego ty i Valerie znaleźliście się w Arendelle?

- Pamiętasz ten list od von Szwądękaunta? Musiał przyjść w tym samym czasie co wiadomość od mego ojca, bo były razem wysyłane. W twoim zamku był umieszczony jego informator. Dzięki niemu wiedział o tym, że Hans tu jest. Arcyksiążę bał się, że znów wejdzie mu w drogę, dlatego wysłali tu mnie. Miałem zobaczyć, co się tu naprawdę dzieje. Cóż, nikt spośród zaplątanych w ten spisek nie spodziewał się tego, co zastałem tutaj.

Rudowłosy z czułością spojrzał na władczynię i delikatnie ujął jej dłoń.

- Kto by się spodziewał, że się w sobie zakochamy? - szepnął.

Elsa nieśmiało uśmiechnęła się do niego, po czym z delikatną niechęcią wróciła do tematu. Jej uwaga znów skierowana było ku Alexandrowi.

- Kiedy... - zaczęła - Dlaczego...

To było dla niej bardzo trudne. Właśnie dowiadywała się, że ostatnie miesiące to była tylko gra. Za jej plecami zostawały podejmowane decyzje o jej życiu i śmierci. Podczas gdy ona zastanawiała się nad swoimi uczuciami, tak naprawdę wplątywała się coraz głębiej w spisek przeciwko niej samej. Dlaczego wszyscy chcą mnie zabić? - przez jej głowę przeleciała gorzka myśl.

- Jak to się stało, że zmieniłeś zdanie? - wreszcie, powoli zadała pytanie.

- Po poznaniu ciebie w życiu nie nazwałbym cię potworem. Wręcz przeciwnie, zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie już przy pierwszym spotkaniu. Jednak posłuszeństwo miałem głęboko zakorzenione w sobie. Dlatego napisałem do Riket i przedstawiłem im obecną sytuację. Później przysłali Valerie. Ona zaczęła planować kolejne intrygi, aby jeszcze bardziej zniszczyć ci życie. Ja sam nawet nie wiem o wszystkim, co chciała zaaranżować. W tym czasie, ja coraz bliżej poznawałem ciebie i coraz bardziej byłem temu przeciwny. W końcu musiałem wybrać. Chociaż raz posłucham siebie i tak znaleźliśmy się tu.

Wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Nagły przyjazd Alexandra, odzew ze strony Weselton, zniknięcie księcia, przyjazd księżniczki - to tylko część czegoś większego. Część planu mającego na celu zgładzenie królowej.

Plecy kobiety zadrżały od tłumionego płaczu. Zimne, lodowe kolce powoli wyrastały ze ścian. Odruchowo, natychmiast puściła rękę Hansa. Mocno zacisnęła powieki. Próbowała skupić się na dobrych rzeczach i zapanować nad sobą. Myśl o miłości, myśl o miłość, miłość, miłość... - powtarzała słowa swojej siostry, gdy razem uczyły się władać mocą Elsy. Uśmiech Anny, wspólne zabawy, lepienie bałwana... Mam nadzieję, że jest bezpieczna... Jak tu myśleć o dobrych rzeczach, gdy wokół tyle zła? Władczyni coraz bardziej wpadała w histerię. Mężczyźni próbowali ją uspokoić, ale bezskutecznie. Zaczynała tworzyć wokół siebie przestrzeń, do której nikt nie mógł się dostać. Coraz głębiej zapadała się we własnym strachu. W pokoju powstała śnieżyca, a temperatura spadła grubo poniżej zera. Stłumione krzyki, ledwie dostawały się do jej uszu. Muszę to zrobić! Muszę to zrobić sama... Chwila... Sama? Na pewno? O nie! Nie popełnię znów tego samego błędu. Potrzebuję ich pomocy. Po otwarciu, oczy zaszły jej mgłą. Potrzebowała chwili, aby dojść do siebie. Opady śniegu trochę się uspokoiły, ale nie ustały, wciąż utrudniając widoczność. Elsa po omacku zaczęła szukać książąt.

- Hans? - powiedziała, ale nie dostała żadnej odpowiedzi. - Odezwij się, proszę. Alex?

Znów cisza. Spostrzegła, że drzwi są otwarte, więc wyszła na korytarz. Tu także pustki.

- Panowie?! - jeszcze raz bezsilnie zawołała.

Zostawili mnie? Albo gorzej, może ja im coś zrobiłam.

- Hans, potrzebuję cię - wyszeptała.

Jak to możliwe, że w przeciągu może pięciu może dziesięciu minut znika bez śladu dwóch mężczyzn? Nagle do królowej coś dotarło. Drzwi od pokoju, gdzie znajdowały się służące też były otwarte na oścież. Znajdujące się tam osoby były przerażone. Wątpliwe więc, aby same opuściły swoją kryjówkę. Kobieta weszła do środka. Brak żywej duszy. Czy to przez nią całe poddasze opustoszało? Wtem poczuła dotyk. Ktoś delikatnie objął jej ramiona.

- Witaj, Wasza Wysokość - dopłynął do jej ucha szept.

Później była już tylko ciemność.

***

Elsa obudziła się w lochu. Ponownie. I znów przykuta do ziemi. Lód wspinający się po kamiennych ścianach powoli zmieniał swoją barwę z bladoniebieskiego na krwistoczerwony. Bała się. Bała się, ale pozostawała silna. Obiecała sobie, że nie da się zastraszyć. Drzwi zaskrzypiały i do środka wkroczyła dumna czarnowłosa kobieta.

- Warunki odpowiednie, Wasza Miłość? - spytała słodko.

- Jak nas znaleźliście? - odpowiedziała jej oschle królowa.

Księżniczka powoli okrążała uwięzioną kobietę, nie spuszczając z niej wzroku.

- Och, proszę mi wybaczyć, Pani, ale ta kryjówka nie była zbyt... Kreatywna. Zresztą lodowy ślad prowadzący na poddasze też mógł trochę pomóc.

- Gdzie są Hans i Alex?

- Nie martw się, twój ukochany jest cały i zdrowy. A jeżeli chodzi o mojego narzeczonego to wreszcie się ocknął i jest u boku swego ojca. Wiedziałam, że jak przyjdzie co do czego, to do mnie wróci na kolanach.

Władczyni wyprostowała się i z pogardą spojrzała na nią, podnoszą królewsko jedną brew.

- Naprawdę wierzysz, że ujdzie ci to na sucho?

Valerie zaśmiała się dźwięcznie.

- Nie wiem o co ci chodzi, Moja Królowo. Ja tylko uwalniam królestwo od rządów potwora.

Blondynka posłała jej mordercze spojrzenie.

- Nie mieszaj moich ludzi w to. Przecież chodzi ci o mnie, prawda?

- Tak, rzeczywiście. I wiesz co? Na początku miałam zamiar cię zabić. W końcu coś takiego jak ty nie ma prawa żyć. To jednak byłoby za proste. Masz cierpieć. Zabiorę ci wszystko, rozumiesz?

Po tych słowach uśmiechnęła się zadowolona i wyszła.

***

Straszliwy ból był tym, co pierwsze poczuł Hans. Później dotarł do niego powiew wiatru, niosący ze sobą zimne powietrze, zmącone wonią prochu. Chcąc poruszyć rękami dowidział się także o sznurze wiążącym jego ręce. Jednocześnie słońce raziło jego oczy, gdy starał się je otworzyć. Po nieudanej próbie, przerwanej zawrotami głowy, skoncentrował się na odgłosach, które do niego docierały. W pierwszych chwilach zrozumienie słów graniczyło z cudem, którego książę niestety nie dokonał. Rozpoznał za to głosy. Szwądękaunt - tak tego mógł się spodziewać. Późnej jakaś kobieta, najprawdopodobniej jego córeczka oraz jeszcze jeden męski głos. Wreszcie otworzył oczy i rozejrzał się. Niestety jego niezbyt dobre położenie, a dokładniej przywiązanie do filara na dziedzińcu w pozycji siedzącej, uniemożliwiało mu zlokalizowanie miejsca rozmowy. Plus był taki, że powoli to co mówili, stało się bardziej zrozumiałe dla księcia. Rozumiał już coś, choć nadal niektóre słowa pozostawały dla niego tajemnicą.

- Dobrze... Rozegrałeś, młodzieńcze... Naprawdę... Plan... Królowa i ten jej... Dzięki tobie...

O czym ty mówisz staruszku? - zastanawiał się rudowłosy.

- Jestem dumny... Zostawienie... Szaleństwem... Wiedźma... Być spokojni...

Kolejny głos i coraz więcej niepokojących słów. Czy oni nie mogą mówić trochę wyraźniej? To takie trudne?

- Zostań tu i pilnuj go.

O i to się dało zrozumieć.

- Oczywiście.

Alexander? Głosy ucichły i Hans kątem oka zauważył, jak rozmówcy odchodzą. Jednak uwagę mężczyzny zwróciły kroki skierowane w jego stronę. Po chwili nad nim w całej swej okazałości stanął książę Riket.

- Jeżeli masz z tym coś wspólnego, to przysięgam, że zamorduję cię gołymi rękami - zagroził związany.

Postanowił zrobić pierwszy ruch, ponieważ wiedział, że prędzej czy później zaczną się wyzwiska i poniżanie, co zresztą nie byłoby żadną nowością w życiu zielonookiego. To jednak nie nastąpiło. Brunet uklęknął przy rudym i zaczął pracować przy jego rękach.

- Możesz mi wyjaśnić, co ty robisz?

- Próbuję cię rozwiązać, ale lepiej siedź cicho, bo zmienię zdanie.

Hans podniósł jedną brew i zdziwiony spojrzał na mężczyznę.

- Co robisz?! - ponowił pytanie.

Alex westchnął głęboko i odwrócił się do niego.

- Naprawdę myślałeś, że odstawiałem tę całą szopkę z ratowaniem Elsy i wyrzutami sumienia tylko po to, żeby potem ją zdradzić? Nie jestem tobą!

Zielonooki zamyślił się na chwilę. Ledwo zauważalny wstyd pojawił się na jego twarzy na niespełna trzydzieści sekund. Chciał coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Refleksje przerwał jednak szelest, dochodzący zza jego pleców.

- Ktoś idzie - szepnął.

- Słucham?

- Ktoś idzie - ponownie mruknął książę.

- Na litość boską, Hans mówże wyraźniej - zdenerwował się Alex. Uparty sznur nie chciał puścić, a na dodatek ten arogancki książę jeszcze mamrocze coś pod nosem.

- Szybciej! - półgłosem powiedział rudy, tak aby zbliżająca się osoba nic nie usłyszała.

Na to brunet wstał zirytowany.

- Człowiek robi co może, żeby cię uratować. Naraża się zdradzając własnego ojca...

- Cicho bądź!

- I siedzę tu próbując cię uwolnić, chociaż mógłbym teraz iść szukać Elsy i jej pomóc, a ty nie masz ani krzty wdzięczności! - krzyknął.

Więzień pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Ach, czyli tak sobie pogrywasz - rzekła postać stająca za Alexandrem.

- Valerie - jęknął mężczyzna, po czym zaśmiał się nerwowo.

Chwilę później już siedział związany obok Nasturiańczyka.

- Mój ty bohaterze - westchnął Hans.

Młodszy oparł głowę na filarze i przełknął ślinę.

- Musisz? - spytał. - Nawet w takiej chwili?

- Cisza! - warknęła kobieta.

Rudowłosy próbował wymyślić jakiś sensowny plan, w tym czasie brunet zaczął szarpać się, mając nadzieję na wolność. Niestety bez większego rezultatu. Księżniczka w końcu zauważyła jego szamotanie i pochyliła się nad nim. Chwyciła jego podbródek w dłoń i zmusiła, aby na nią spojrzał.

- Uspokoisz się czy nie?

On jednak tylko gniewnie wyrwał się z jej objęć.

- Gdzie ona jest?! - spytał.

- Kto?

- Nie udawaj głupiej!

Valerie cmoknęła tylko i z wyższością na niego spojrzała.

- Och, książę pokazał pazurki. Biedny, mały, głupiutki Alexi. Taki nieporadny, taki... Łatwy w obsłudze, a sprawił mi tyle kłopotu. Plan był prosty, a ty musiałeś wszystko zepsuć. Chociaż w zasadzie dobrze się stało. Przynajmniej nie muszę brać z tobą ślubu. Chyba bym nie zniosła życia z kimś takim. Zawsze miałam słabość do silnych mężczyzn...

Alexander słuchał wszystkiego, próbując przewidzieć następny ruch kobiety. Bynajmniej nie był w tym dobry. W ogólne niezbyt znał się na ludziach. Był pewien, że mimo wszystko księżniczka jest w nim zakochana. W swój niepojęty przez niego sposób. Dlatego następne posunięcie Valerie było dla niego zupełnym szokiem.

- ...takich jak ty.

Kobieta usiadła wygodnie koło Hansa, spoglądając na niego z półprzymkniętych powiek.

- W co ty grasz? - zapytał z dystansem zielonooki.

- Zgodnie z krwią płynącą w twoich żyłach, nie jesteś taki głupi. Analizując twoje poprzednie zagranie, wiedziałam że trzeba na ciebie uważać. Z tobą po swojej stronie, królowa była trudniejszym celem. Dlatego Alexander miał ją przekonać do siebie, żeby się od ciebie odwróciła. Wtedy złamanie jej byłoby proste jak odebranie dziecku lizaka. Niestety byliście w sobie tak szaleńczo zakochani, że mój chłoptaś nie dał rady. Ja tam nie wiem co wy widzicie w tej całej miłości. Na przykład ty dla Elsy będziesz zawsze kimś gorszym. Dla jej siostry tylko zdrajcą, a dla królestwa jedynie kochankiem królowej. Dajmy na to ze mną miałbyś wszystko czego chcesz. Miałbyś władzę.

Delikatnie musnęła dłonią jego policzka.

- Czy nie tego właśnie pragniesz najbardziej?

Przechyliła lekko głowę i uważnie patrzyła w jego oczy. Próbowała odgadnąć o czym myśli.

- Valerie - głos ojca wyrwał ją z rozmyślań.

- Idę!

- Czy ona próbowała mnie... Poderwać? - zapytał z niedowierzaniem Hans, gdy już odeszła.

- Chyba tak już działasz na kobiety - zaśmiał się Alexander.

Nasturiańczyk odpowiedział tym samym. Po chwili jednak obu mężczyzną uśmiech zeszły z twarzy. Znów zapadła ponura cisza. Sekundy trwają niczym godziny, gdy po głowie krąży tyle myśli. Rudowłosy, choć tego nie pokazywał, był na samym dnie rozpaczy. Czuł się bezsilny. Wściekał się na siebie, że tak łatwo dał się podejść. Kiedy Elsa walczyła ze swoją mocą, całą swą uwagę skupił na niej. Krzycząc do królowej zagłuszył kroki. Zamieć zaś zamaskowała skradających się. Idealne warunki, aby zaatakować. Oczywiście żołnierze arcyksięcia to wykorzystali. Hans stracił czujność, nie miał broni w zasięgu dłoni, więc był prostym celem. Zaszli go od tyłu we dwóch. Jeden go związał, a drugi przyłożył coś do twarzy. Próbował pozostać na jawie, jednak na marne. Ostatnie co zobaczył to Elsa pośród śniegu. Elsa... Jest taka delikatna, a taka silna. Taka krucha, a taka potężna. Taka królewska, a taka miłosierna. Taka... Idealna. Przy okazji taka znienawidzona, a taka niewinna. Gdyby ją stracił to...

- Dziękuję ci - powiedział cicho do Alexandra.

- Ty mi dziękujesz? - szczerze zdziwił się drugi z mężczyzn.

- Tak i nie utrudniaj mi tego. Dzięki za... Za pomoc. Naprawdę to doceniam i przepraszam, że nie wierzyłem w ciebie. Po prostu, kiedy myślę o tym, że ktoś ją skrzywdzi. Ja... Już wystarczająco przeze mnie wycierpiała i nie chcę, żeby musiała przez to znów przechodzić.

- Hans, świat jest pełen zła. Nie uchronisz jej przed tym i zmienisz tego. Tak samo jak nie zmienisz swojej przeszłości. Przestań się obwiniać za wszystko, co jej się przytrafiło.

- Czy ty mnie usprawiedliwiasz?

- Nie. Nie do końca - szczerze przyznał brunet. - Ale wiem, że ją kochasz i ona kocha ciebie, a to najlepsze co mogło się jej przytrafić.

- Ty też ją kochasz - stwierdził cicho zielonooki.

- Tak i dlatego pozwolę jej być szczęśliwą.

- Najpierw trzeba ją uwolnić.

- To co my tu jeszcze robimy? Zgoda? - Alex spojrzał wyczekująco.

Książę Hans zastanawiał się chwilę. Miał już w życiu duże doświadczenie z kłamcami. Sam nim był... Kiedyś. Teraz się zmienił. Musiał mieć jednak pewność co do intencji.

- Zgoda - odpowiedział w końcu.

Zanim jednak zdążyli nawet wymyślić jakiś plan, na dziedzińcu znów pojawili się żołnierze, bynajmniej nie arendellscy, i powstało zamieszanie.

- Puść mnie w tej chwili!

Siłowali się z małą kobietą, którą także chcieli zamknąć. Ona jednak nie miała zamiaru się poddać. Kopała, krzyczała i groziła.

- Uważaj, bo cię ugryzę!

Przy pojmaniu jej pomagało aż trzech dorosłych mężczyzn. Gdy w końcu udało im się ją przypiąć, dyszeli ze zmęczenia. Została tak samo, jak książęta przypięta do filaru. O co im chodzi? Dlaczego nas nie zamkną?

- Już nie jesteś taka twarda, co? - naśmiewał się żołnierz przywiązując ją.

Jego okrutny uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, gdy usłyszał jęk bólu od niej. Specjalnie jeszcze mocniej ścisnął linę aż z jej małych rąk popłynęła mała strużka krwi.

- Ej, spokojnie! Miała być w nienaruszonym stanie - zatrzymał go inny. Czarnowłosy z małymi, ciemnymi oczkami.


- Spokój! Idziemy zawiadomić arcyksięcia o naszym drogim łupie - zarządził ostatni.

Hans odprowadził ich wzrokiem. Gdy był pewien, że już ich nie ma, przyjrzał się dziewczynie. Ubrana była w granatową sukienkę i czarny płaszcz. Kaptur zakrywał jej głowę, tym samym przysłaniając twarz. Była skulona i nie poruszała się. Cichutki płacz, dochodził spod nakrycia głowy.

- Pani, wszystko w porządku? - zapytał Alex.

Gwałtownie podniosła głowę, strącając kaptur i odsłaniając charakterystyczne włosy. Jej duże oczy, pełne łez wpatrywały się w mężczyzn.

- Anna?



Okej. Tłumaczę. Może dla Was to trochę dziwne, że Elsa nie zauważyła wcześniej zniknięcia Hansa i Alexa. Stało się tak, dlatego że wpadła w panikę. Jej moc znów miała nad nią władzę. To samo zdarzyło, się gdy drugi raz poraziła Annę. Tym razem jednak to ona wygrała, a nie jej strach.

Dużo scen i tekstów z tego rozdziału było inspirowane ostatnimi minutami Krainy Lodu.

Aha, i jeszcze warto by było wytłumaczyć zachowanie Valerie. Nie, nie zakochała się w Hansie. W zasadzie Alex miał rację. Była zakochana w nim. Na swój sposób, ponieważ sama twierdzi, że miłość nie istnieje. Po jego zdradzie, za którą także obwiniała Elsę, poczuła się bardzo zraniona, choć tego nie pokazywała. Chciała pokazać Alexandrowi, że jej nie zależy, a przy okazji miała nadzieję na przekonanie Hansa, by ten zdradził Elsę, co jeszcze bardziej ją skrzywdzi. Pokręcone, ale kto ogarnie umysł złoczyńcy ;-)

Mam nadzieję, że się podobało i czekam na Wasze komentarze.

Komentarze

  1. Dobra, to ja po cichu liczę jednak na 3 części xD
    Ale wracając do rozdziału - może zacznę od twoich wyjaśnień na końcu. W sumie dobrze, że wyjaśniłaś, czemu Elsa nie zauważyła ich zniknięcia, bo szczerze mówiąc, ja też nie xD To znaczy może inaczej, jak żaden nic jej nie odpowiedział to byłam pewna, że po prostu ich wmurowało/zabolało/zszokowało, no cokolwiek - ale nie wzięłam pod uwagę, że po prostu ich tam NIE MA i to mnie strasznie zaskoczyło xD
    A tak poza tym to bardzo podoba mi się wytłumaczenie Alexandra, i w ogóle jego motywacje - widać, że nie jest czysty jak łza, ale jednak stoi po tej dobrej stronie, zrozumiał swoje błędy i stara się wszystko odkręcić. Swoją drogą całkiem słusznie pocisnął Hansowi względem zamachu na życie sióstr xD
    A scena z "uwalnianiem" (taa...) Hansa jest naprawdę genialna, uśmiałam się przy niej. Alex jest komiczny :D Wiedziałam, że coś się stanie, skoro woli sobie poględzić xD
    I nie spodziewałam się Anny, ale od razu ją poznałam po tym, jak zaczęła gryźć, jeszcze zanim chłopcy ją poznali xD To wyjątkowo w jej stylu xD
    Mam nadzieję, że Kristoffowi nic nie jest! No i Elsie oczywiście! Bo u Hansa i Alexa powiedzmy, że w miarę stabilnie, chociaż sytuacja nie jest do pozazdroszczenia xD Anny mi bardzo szkoda (ta krew! O_O), ale w sumie się o nią nie boję, jak trzech chłopa musiało ją trzymać? xD
    A Weseltony i Rikety to niech się smażą w najgłębszych kręgach piekła.
    Czekam na kolejną część! Mam nadzieję, że niedługo ;)
    [lodowy-wierch]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułam, że te wyjaśnienia się przydadzą. Nie chciałam za dużo tłumaczyć w samym rozdziale, a bez tego można było się nie połapać. ;)
      Cieszę się, że Alex ci się podobał. Długo się zastanawiałam jak ubrać ładnie w słowa jego historię. Nawet po napisaniu rozdziału, miałam pewne wątpliwości czy dobrze mi to wyszło.
      Miło mi także, że komiczna strona przypadła Ci do gustu. :) Chciałam dodać trochę humoru.
      Kris będzie już w kolejnej części. Więcej Elsy też.
      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma problemu, teraz wszystko jest jasne :D
      Ja Alexa od początku bardzo lubiłam i miałam nadzieję, że będzie dobry, byle nie na siłę - i jak najbardziej akceptuję takie rozwiązanie. Troszkę mi go szkoda, ale jednocześnie było widać, że Elsa jest przeznaczona dla kogoś innego ^^
      Mam nadzieję, że teraz Helsa dobije już szczęśliwie do brzegu ;)
      A zabawne sceny naprawdę ci wychodzą! :D
      Czekam na Elsę i Kristoffa wobec tego!

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział, aż można sobie wyobrazić prawie wszystkie sceny. Ciekawi mnie, za co Valerie się mści na Elsie Elsie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Wszystko będzie wyjaśnione w kolejnym rozdziale, który już jest w przygotowaniu.
      Pzdr!

      Usuń
  3. przybyłam z ogromnym opóźnieniem, ale wiernie trwam przy tym opowiadaniu. ej, tyle razy zmieniałam nazwę i wszystko, że pewnie nikt nie wie, kim jestem. chybabym kiedyś byłam lorely czy jakoś tak, whatever.

    łołoło co się dzieje. na początku tego opowiadania spodziewałam się czegoś przeciętnego, ale rozwój akcji mi się spodobał i naprawdę lubię ten fanfik, mimo że praktycznie 24/7 siedzę w marvelu i jakoś nie mogę wyjść. nie bardzo umiem w komentarze, wyrażanie opinii to nie moja specjalność. jakiś rażących błędów również nie widziałam, gdzieś chyba umknął ci przecinek.

    swoją drogą jesteś chyba jedyną osobą, która wciąż prowadzi bloga z tych, które czytałam. mogę pogratulować.

    pozdrawiam, miłego dnia
    człowiek z internetu o wielu twarzach XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy z powrotem! :-) Miło mi, że nadal czytasz i chyba już wiem kim jesteś. ;-) Sama na początku nie miałam jakiegoś szczegółowego planu na ten fanfick i podczas pisania i czytania komentarzy tworzył się w mojej głowie plan działania. Cieszę się, że wyszło z tego coś, co da się czytać. ;-) Z błędami cały czas walczę i mam nadzieję, że będzie ich coraz mniej.
      Bardzo dziękuję i pozdrawiam!
      Ja ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2