Życie to nie bajka - Rozdział 1

Jestem Wam winna wyjaśnienia. Przez jakiś czas mnie nie było i ani nie odpowiadałam na komentarze, ani sama nie komentowałam, ani nie wstawiałam nowych postów, ani nie odpisywałam na maile. Może nie było taki taki długi okres jak mi się wydaje, ale czuję, że zaniedbałam sprawy blogowe i chcę się wytłumaczyć. 

Ostatnio w mojej rodzinie wydarzyła się pewna tragedia, która na jakiś czas zupełnie wyłączyła mnie z życia. Nie będę dokładnie opowiadać, bo nikomu nie jest to potrzebne. Powiem tylko, że nie, nie jest to związane z wirusem. Nie oczekuję też Waszego współczucia ani nic tym rodzaju. Po prostu chcę wyjaśnić co się ze mną działo.

Już czuję się lepiej i powoli wracam do normalności. Pewnie zajmie to trochę, ale postaram się wszystko nadrobić. Następnemu rozdziałowi ZNSZ brakuje ostatniego fragmentu, który niestety idzie mi bardzo opornie. Za to mam trochę one-shotów, które czekają na opublikowanie oraz pierwszy rozdział nowej serii, o której mówiłam w poprzednim poście. Zyskała ona nawet swój tytuł, który brzmi jak słaba, polska komedia ;-).

Nie wiem jak często będą się pojawiać posty, bo obecnie w domu (tym razem właśnie przez wirusa) znajdują się wszyscy członkowie rodziny. Non-stop korzystamy z komputerów/internetu, co znacznie utrudnia pisanie. Postaram się jednak pisać jak najczęściej.

W najbliższym czasie odpowiem także na Wasze maile.

Po tym przydługaśnym wstępie, zapraszam do czytania!




Ale tak się składa, że nie kocha cię tu nikt…

Z krzykiem zrywam się z łóżka. Słowa Hansa nadal dźwięczą mi w uszach. Pierdzielony Westergaard! Nie wystarczyło mu, że mnie zdradził. Musiał jeszcze wbić mi kołek w serce przed wyjściem.

Patrzę na zegarek - 2:54. 
 
Gdzie ja w ogóle jestem? 
 
Ach, tak… 
 
Stavelot. 
 
Belgia. 
 
Grand Prix.

Wstaję i podchodzę do swojej walizki. Gdzieś miałam schowane tabletki nasenne. Spokojnie wyjmuję jedną i nalewam sobie szklankę wody. Szybko łykam. Zimna woda sprawia, że nie czuję pigułki w gardle.

Elsa powtarza mi, że powinnam przestać to robić, bo nabawię się jakiegoś nałogu. „Czytałam o tym. Od lekomani do narkomani jest cienka granica. Za chwilę będziesz miała we krwi całą tablicę Mendelejewa.”
 
Nawet nie znam całej tablicy Mendelejewa. Zresztą ona nie wie, że ja nadal po zamknięciu oczu wiedzę jego cholernie przystojną twarz.

Zbyt wiele razy to przerabiałam, by wierzyć, że bez leków uda mi się zasnąć. Chciałam księcia na białym koniu a dostałam czarny charakter. Życie to nie bajka.

›***
 
Jeden drink i pójdę go poszukać. Tak obiecałam sobie wchodząc do hotelowego baru. Tymczasem piję już trzeciego i nadal nie mam odwagi zmierzyć się z wywiadem.

„Pokaż inną stronę wyścigowego mistrza. Chcę czegoś nowego, ciekawego. Czegoś co się dobrze sprzeda.” - Drogi szefie, wal się…

Cosmopolitan w mojej ręce ma piękne kolory. Lubię czerwony. Przypomina mi S3. Moje pierwsze auto. Moc 310 koni, przyspieszenie 4,8 sekundy do setki, wartość 194 500 złotych (sprowadzone z Polski). Marka – zdecydowanie nie Arendelle. Audi. Rozbite w drugim tygodniu posiadania prawa jazdy. Skandal na całą Norwegię i część Europy zachodniej.

Absolutna porażka, jak dzisiejszy dzień, jak całe moje życie. Miałam jedno zadanie i je zawaliłam. Jutro poszukam kierowcy…

- Buenas noches – mówi ciemnowłosy mężczyzna, siadając koło mnie.

Dreszcz przebiega mi po plecach. Hiszpański. Nienawidzę tego języka.

- Co? Przepraszam, ale nie mówię po włosku – pytam z silnym norweskim akcentem, udając, że nie rozumiem.

Brunet uśmiecha się z politowaniem.

- Panienka nie jest stąd, verdad?

- Nowy York – odpowiadam. – USA.

Teraz już kompletnie zaburzyłam geograficzne pojęcie rozmówcy.

- I bardzo przepraszam, ale wolałabym zostać sama.

- Po co te nerwy, chica – mężczyzna obnaża zęby w ohydnym uśmiechu. Do moich nozdrzy dociera mocny zapach alkoholu. Wypił zdecydowanie więcej niż powinien. – Przecież możemy się dobrze bawić.

Jego brudna łapa ląduje na moim kolanie i już wiem, że mam kłopoty.

- Zostaw mnie typie! – krzyczę głośno, zwracając uwagę reszty gości. Jednak ku mojemu nieszczęściu nikt nie rzuca się na pomoc.

- Hej, hej, tranquilo mi amor – kontynuuje obleh i chwyta mnie za nadgarstek. – Spodoba ci się, obiecuję.

Już mam zamiar robić aferę na cały hotel, gdy słyszę:

- Ta pani chyba wyraziła się jasno.

***

Kristoff Bjorgman. Przed hiszpańskim facetem z baru uratował mnie Kristoff Bjorgman. Dwukrotny Mistrz Świata Formuły 1. Mężczyzna, z którym miałam przeprowadzić wywiad. Świetnie…

I co teraz? Mam powiedzieć: „Cześć! Dzięki, że uratowałeś mnie przed prawdopodobnym gwałtem, a tak w ogóle to mam kilka pytań”? Świetnie…

- Wszystko w porządku?

Jego ciepły głos przywraca mnie do rzeczywistości.

- Tak, jasne – odpowiadam trochę zbyt szybko i ze zbyt wielkim uśmiechem. –Dziękuję za… No wiesz…

- Tak. Wiem.

Niezręcznie. Bardzo niezręcznie.

Oczyszczam gardło, próbując przerwać ciszę.

- Jestem Anna, tak w ogóle – mówię podając mu dłoń. – Anna Arendelle.

Zamiast uścisnąć moją rękę i prawidłowo się przedstawić, mężczyzna przygląda mi się dokładnie.

- Nie jesteś ze Stanów Zjednoczonych? - to było stwierdzenie, nie pytanie.

Cofam dłoń i marszczę brwi.

Dziwnie.

- Mieszkam w Nowym Yorku. Na Bleecker Street.

Bądź miła, Anno. Jesteś mu to winna.

- Ale skąd pochodzisz? – dopytuje kierowca.

Bądź miła, Anno. Od niego zależy twoja kariera.

- Wiesz, wypadałoby także mi się przedstawić, zanim wypytasz mnie o moje drzewo genealogiczne – stwierdzam, ale bardzo miłym głosem.

Jego ciemne brwi unoszą się w zdziwieniu.

- Nie znasz mnie?

Teraz to ja jestem w szoku.

- N-no pewnie, że znam, ale dobrze wychowany mężczyzna powinien się chyba przedstawić kobiecie, nie?! – wybucham w końcu.

Kristoff pozostaje niewzruszony.

- Jesteś Norweżką?

Wzdycham ciężko i wracam do swojego Cosmopolitana. Duży łyk.

- Tak. Urodziłam się w Oslo. Zadowolony?

Mistrz uśmiecha się lekko i kiwa głową.

- Kristoff Bjorgman – przedstawia się i podaje mi dłoń. – Kierowca ANDERSON F1 TEAM. Islandczyk.

Komentarze

  1. Dobra, biorąc pod uwagę ten rozdział, to ja też nie lubię hiszpańskiego XD Ale w ciekawy sposób bawisz się typowymi schematami z komedii romantycznych :D I naprawdę podoba mi się, jak przedstawiasz tu Annę.

    Kristoff z kolei wydaje się już z początku dużo milszy niż ten filmowy, ale nie mam pojęcia, gdzie planujesz dalej z tym iść. Bardzo mnie interesuje, co go tak interesowało pochodzenie Anny - zrozumiał, że jest z tych Arendelle? I nie wiem, co wniesie później do fabuły fakt, że sam jest Islandczykiem, ale z jakiegoś powodu jego postać nagle stała się przez to z milion razy lepsza <333

    Całe to opowiadanie jest takie lekkie, aż było mi szkoda, że ten rozdział był taki krótki - także cóż, pozostaje mi chyba czekać na kolejne :D

    I tak ogólnie to bardzo się cieszę, że wróciłaś ♥ Mam nadzieję, że wszystko już u ciebie w porządku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, ja osobiście kocham hiszpański i uczę się tego języka od 6 lat, więc aż mam wyrzuty sumienia, że zrobiłam z Hiszpana bad guy haha. No cóż, na kogoś musiało paść.
      Będę się mocno bawiła narodowościami i takimi właśnie stereotypami o nich. Na szczęście środowisko F1 mi na to pozwala.
      Założenie jest właśnie takie, żeby to było takie miłe, przyjemne z mini rozdziałami. Kolejny już piszę.
      Dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2