Rozdział 7

Witajcie! Wróciłam :-) Czy na stałe? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak. Czy wyjaśnię, co się ze mną działo? Tak, ale nie w tym poście. Jestem w trakcie pisania kolejnego posta, który zawiera także wyjaśnienie, ale on pojawi się w niedalekiej przyszłości. Na razie miałam trochę wolnego czasu i w końcu napisałam 7 rozdział. Czy nadrobię komentowanie, odpisywanie na maile itd.? Postaram się, aczkolwiek szykuje mi się parę wyjazdów poza dom (oczywiście wszystko zgodnie z reżimem sanitarnym, spokojnie), także nie umiem powiedzieć kiedy. 

Dziękuję za cierpliwość i dobre słowa i przepraszam za swoje nieogarniecie!

Miłego czytania!


Wesoły świergot ptaków obudził księżną z porannego snu. Przez ostatnie kilka tygodni jej rytm dnia był zaburzony. Ciąża sprawiła, że non stop czuła się senna i całe godziny poświęcała temu właśnie zajęciu. Gdy nosiła w swoim łonie Carstena, miała zdecydowanie więcej energii. Jednak nie sposób nie zauważyć, że była wtedy niemalże dwanaście lat młodsza.

Owinęła się jedwabnym szlafroczkiem w kolorze dojrzałej cytryny i wyszła na balkon. Powitała ją grupa skowronków dająca występ na pobliskiej gałęzi – sprawcy jej przebudzenia. Uśmiechnęła się z nostalgią. Te małe ptaszki towarzyszyły jej przez całe życie na wyspach. Pamiętała, że jeszcze na Rødove – jej rodzinnej wyspie, opiekowały się razem z siostrami rannymi pisklakami. Dawne czasy…

Teraz Ida i Sara podróżują po świecie, a najmłodsza z panienek Winckler zasiada przy królewskim stole jako pani Westergaard. Księżna Nasturii. Żona generała najsilniejszych wojsk na kontynencie.

Z roztargnieniem pogłaskała swój brzuch. Nigdy nie spodziewała się takiej przyszłości. W odróżnieniu od znakomitej większości mieszkanek pałacu, nie została zmuszona do poślubienia Paula. Jej ojciec zmarł, gdy miała siedem lat, a matka nigdy nie chciała planować życia córek. Wyszła za mąż z miłości. Teraz brzmi to absurdalnie, ale kochała Paula. K o c h a ł a. Z wzajemnością.

Zawsze stanowiło to dla niej niezwykłą zagadkę. Jakim cudem los ich połączył? Ona była zaledwie trzecią córką biedniejszego szlachcica, a on synem króla. Ona dorastała na pogrążonym w chaosie Rødove, a on w opływającym w bogactwo Silkeborg. Ona brzydziła się przemocą, a on był generałem wojska.

Cóż… Prawda w końcu musiała wyjść na jaw. Z biegiem lat miłość przestała ukrywać ich różnice. A to co odkryli pod spodem, przeraziło ich oboje.

- Jak się czujesz? – niespodziewane pytanie sprawiło, że się wzdrygnęła. – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.

- Nie, w porządku. Po prostu cię nie słyszałam.

Książę podszedł do niej i stanął z boku. Zbyt daleko jak na jej męża.

- Myślałem, że jeszcze śpisz. O której się wczoraj położyłaś?

- Koło jedenastej – odpowiedziała, nie zwracając na niego większej uwagi. Nadal myślami była w przeszłości, na piaszczystej plaży w Riverlandzie, gdzie spędzali swój miesiąc miodowy. – Poznałam Elsę.

- O! – Paul podchwycił temat, licząc, że tym razem rozmowa nie zakończy się kłótnią, jak to zwykle bywa.

- Jest niesamowicie piękną i inteligentną kobietą.

- Tak, to prawda – bezzwłocznie potwierdził książę.

Lene zbadała twarz męża, jakby czegoś szukając.

- Opowiadała nam o Arendelle. Bywasz tam, prawda? Dosyć często…

- Owszem. Regularnie sprawdzam nasze wojska stacjonujące w Arendelle.

Kobieta milczała kilka chwil. Jej brwi delikatnie się zmarszczyły. Działo się tak zawsze, gdy intensywnie się nad czymś zastanawiała.

- Zabierz mnie tam – wypaliła.

Paul uśmiechnął się z politowaniem. Dotknął jej ramienia i łagodnie, lecz stanowczo poprowadził z powrotem do pomieszczenia.

- Powinnaś coś zjeść.

***

Kristoff zauważał jedną, prostą różnicę między siostrami z Arendelle. Pierwsza z nich była żywą perfekcją, a druga – perfekcyjnie żywa. Właśnie w taki sposób definiował swoją rodzinę. Ta myśl towarzyszyła mu za każdym razem, gdy widział je obok siebie.

Elsa zawsze wyglądała nienagannie. Miała ułożone włosy, delikatnie wykonany makijaż doskonale pasujący do jej urody, idealnie skrojoną suknię i wyprostowaną postawę. Każdy element jej wyglądu pasował do siebie. Przypominała młodemu Bjorgmanowi porcelanową lalkę z wystawy sklepu, do którego nigdy nie wchodził, bo nie było go stać. Cóż, kiedyś nie było go stać…

Oprócz tego była zawsze poukładana. Każdy dzień miała zaplanowany co do sekundy. Każdą rozmowę dokładnie przemyślaną. W zasadzie jedyną spontaniczną decyzją w jej życiu, której nie dyktowała pozycja królowej, było małżeństwo (i ucieczka na Lodowy Wierch, ale to inna historia).

Z drugiej strony Anna zawsze najpierw działała, a później myślała. Była nieposkromionym wulkanem energii. Nie umiała usiedzieć na miejscu. Wszędzie było jej pełno. Także jej wygląd odzwierciedlał jej naturę. Ogniste włosy, roześmiane oczy, rumiane policzki. Zdecydowanie nie wyglądała jak zimna, nieżywa lalka. I to wszystko Kristoff w niej kochał.

Te różnice doskonale ukazywała sytuacja rozgrywająca się na jego oczach w bawialni. Elsa po kolei poznawała dzieci braci swojego męża. Z każdym zamieniała kilka zdań i szła dalej. Jak w zegarku. Na twarzy miała wprawdzie uśmiech, ale cały czas dokładnie taki sam – wyćwiczony, sztuczny.

Anna natomiast bawiła się właśnie z jedną dziewczynką na dywanie. Nie zwracała uwagi na resztę. Nie przedstawiła się. Ogólnie nie przejmowała się zasadami savoir-vivre’u. Za to można było dostrzec na jej twarzy prawdziwą radość. Rozmawiała z tym dzieckiem, bo chciała i sprawiało jej to przyjemność.

- Jak masz na imię?

- Clala – odpowiedziała sześcioletnia dziewczynka, kiwając się delikatnie na pulchnych nóżkach. Wymówienie „r” w jej imieniu nadal stanowiło dla niej nie lada wyzwanie.

- Clara? Piękne imię. Wiesz, że to imię głównej bohaterki mojej ulubionej książki?- Anna usiadła obok dziecka i poprawiła suknię. Sprawiło jej to lekką trudność, zważywszy na jej stan.

- Dziadek mówi, że dziewczynki nie powinny czytać, ale babcia czasem pokazuje mi lóżne książki w bibliotece. Tylko musimy być wtedy baldzo cicho. Pani może czytać bez uklywania się?

Kobieta zauważyła iskierkę zazdrości w oku księżniczki. Nie sądziła, że można zakazać dziecku czytać. Sama w dzieciństwie, zanim odkryła powieści romantyczne, wręcz uciekała od książek, którymi zadręczała ją panna Northug.

- Jestem Anna – powiedziała podając delikatną dłoń.

Clara uśmiechnęła się szeroko pokazując szczelinę w miejscu kła – pierwszy rosnący ząb stały.

***

Drugi dzień na wyspach minął niezwykle szybko. Arendellska królowa spędziła go na poznawaniu całej gromadki bratanków i bratanic męża. Dziesięcioro uroczych lub mniej uroczych maluchów.

Usiadła na miękkim łożu, próbując odtworzyć w myślach drzewo genealogiczne Hansa.

Siódemka chłopców – Jacob, Niels, Peter, Carsten, Leon, Felix, Wilhelm oraz trzy dziewczyki, trojaczki – Lea, Emilia i Clara.

Jacob i Niels to synowie Caleba i Charlotty. Peter jest dzieckiem Larsa i Helgi. Carsten – Paula i Lene. A Leon, Felix, Lea, Emilia i Clara to dzieci Linusa i…

- O czym myślisz? – aksamitny głos Hansa przy jej uchu skutecznie zagłuszył jakiekolwiek myśli.

Mężczyzna objął ją i delikatnie pocałował w ramię. Jęknęła cichutko i oparła się o jego silną klatkę piersiową. Pozwoliła, by emocje po prostu z niej uleciały niczym grupa wielokolorowych motyli. Spięte mięśnie powoli się rozluźniały. Zamknęła oczy i pozwoliła sobie odpocząć od kontroli.

- Wolałabym mieć córkę niż syna – powiedziała.

Książę zaskoczony przestał gładzić jej włosy i spojrzał uważnie.

- Słucham?

- Mówię, że chcę urodzić dziewczynkę a nie chłopca.

Hans oczyścił gardło, próbując zebrać myśli. Po raz pierwszy rozmawiali o dzieciach w prywatnej sytuacji. To jasne, że rada, Anna i nawet obcy władcy jak królowa Bella dotykali już tego tematu, ale nigdy Elsa nie mówiła o tym z własnej woli.

Musiał przyznać, że wizja jego ukochanej żony z niemowlęciem w ramionach ogrzewała jego serce. Nie mógł jednak zignorować faktu, że ojcostwo go przerażało.

- To… intrygujące. Władcy zwykle chcą mieć męskich potomków – rzekł rudowłosy.

Tak jak jego ojciec, który zawsze wyraża swoje rozczarowanie, gdy rodzi mu się wnuczka. Między innymi dlatego Erik i Maria wraz ze swoimi dwiema córkami opuścili Silkeborg.

- Chłopcy są głośni i nieokrzesani – odpowiedziała niebieskooka. – Trudno nad nimi zapanować. Nie sądzę, że umiałabym się z nimi dogadać. Dziewczynki są bardziej wrażliwe i spokojne. Jak ja.

- Mówisz tak, bo spotkałaś młodych Westergaardów – zażartował Hans. – Nie wszyscy chłopcy tacy są.

- Nasze dziecko będzie w połowie Westergaardem – odpowiedziała równie humorystycznie kobieta. - Moje obawy są słuszne.

***

Gdy sześć lat temu Hans usłyszał, że zasługuje na karę za swoje występki w Arendelle, mentalnie się zaśmiał. Życie w Nasturii przed Arendelle było wystarczającą karą. Jego rodzina była karą. Naprawdę wątpił, że mogą mu zrobić coś gorszego.

Jednak los postanowił znów z niego zakpić. Jego karą rzeczywiście był powrót do Nasturii, do domu. A książę, po zasmakowaniu wolności, nie mógł sobie wyobrazić nic straszniejszego.

Po upływie niespełna dwóch miesięcy powrócił do królestwa sióstr, by odbyć dalszą część wyroku. A tak zwana kara okazała się być największym błogosławieństwem jego życia.

Bycie synem Haralda Westergaarda nie należało do przyjemności. Mieszkanie w nasturiańskim pałacu przypominało żeglugę na otwartym morzu. Nigdy nie wiedziałeś, co cię spotka kolejnego dnia. Być może będzie pięknie jak na spokojnych wodach. A może trafisz na sztorm w postaci gniewu króla.

Wspomnienia owych sztormów z dzieciństwa nadal były żywe w umyśle księcia małżonka Arendelle. Właśnie dlatego gdy usłyszał o wspólnym polowaniu Westergaardów dnia trzeciego z rana, po jego plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. On, jego siedmiu braci i ojciec. Sami w lesie. Niedobrze.

Jeszcze gorzej się poczuł, gdy będąc już w nasturiańskich lasach, prezentujących się swoja drogą bardzo marnie przy gęstych buszach Arendelle, usłyszał, iż gromada się rozdziela, a on będzie towarzyszył królowi i Calebowi. Bardzo niedobrze.

- Muszę ci przyznać synu, iż pozytywnie mnie zaskoczyłeś – zwrócił się do niego Harald.

Hans słuchał wypowiedzi ojca, intensywnie wpatrując się w uszy konia. Miarowy stęp Sitrona pozwalał mu zachować ograniczony spokój.

- Znalazłeś sobie żonę z najbardziej pożądaną pozycją i to bez niczyjej pomocy.

Caleb skrzywił się na słowa starszego mężczyzny. Dobrze wiedział, że król nadal ma mu za złe jego własne małżeństwo. Początkowo następca tronu Nasturii miał się ożenić ze starszą siostrą Charlotty, drugą w kolejce do korony Genovii. Jednak księżniczka Clarissa nie zgodziła się na ślub z niezbyt kulturalnym Calebem, wybierając zamiast niego księcia Jeana z Riverlandu. Władca Genovii jako nagrodę pocieszenia wydał za syna Haralda swą drugą córkę, czyli właśnie złotowłosą Charlottę.

- Ale korony to sobie nie załatwiłeś, co? – rzucił pierworodny książę.

- Właśnie – król podchwycił temat. – Możesz mi powiedzieć – przerwał na chwilę, oblizując spierzchnięte usta – dlaczego tak się stało?

Hans mocnej ścisnął lejce, sprawiając, że jego koski dłoni stały się białe. Oczyścił gardło i zamrugał kilka razy. Prawda nie wchodzi w grę…

- Ja… - poczuł, jak pocą mu się dłonie. Wiedział, że ta rozmowa nadejdzie, ale nie był na nią gotowy. Gdyby to od niego zależało, wyeliminowałby jakiekolwiek interakcje ze swoim ojcem. – Ja nie chciałem tego tytułu.

Caleb prychnął niedyskretnie, zdecydowanie nie wierząc w słowa brata. Król natomiast uniósł swoje gęste brwi i spojrzał na młodszego syna.

- Nie chciałeś? – powtórzył powoli. – Nie bądź śmieszny, Hans. Oczywiście, że chciałeś. Tak cię wychowałem.

Harald nie wychowywał Hansa. Nawet Anaillise nie wychowywała Hansa. To różne nianie wychowywały księcia. Rodziców widywał od czasu do czasu. I rzadko kiedy były to miłe chwile.

- Tak, ojcze – odpowiedział automatycznie rudowłosy.

- Więc co się stało? Dlaczego Westergaard nie rządzi w Arendelle? – dopytywał król.

Tron, zawsze tylko tron. Nic innego się nie liczy…

- Elsa… - zaczął dwudziestolatek.

- Zresztą nieważne – wtrącił Harald. – Nasz ród w końcu założy koronę. Jeśli nie w twojej osobie, to twój syn będzie królem Arendelle.

- Nie liczyłbym na to – mruknął Caleb.

***

W czasie polowania mężczyzn, płeć piękna na zamku w Nasturii wygrzewała się w południowym słońcu na rozległym tarasie.

- Kristen i Karen za chwilę do nas dołączą – powiedziała Helga, wchodząc przez wysokie drzwi ozdobione kolorowymi witrażami.

- Kristen i Karen? – zapytała Anna, dziwiąc się niemalże identycznym imionom kobiet.

- Bliźniaczki de Chambes, znaczy kiedyś de Chambes. Teraz Wielkie Panie Westergaard, oczywiście. Żony Rudiego i Runa – wytłumaczyła Charlotta.

Księżniczka Arendelle podniosła śpiącego na jej kolanach Tristana i ułożyła go w kołysce. Odwracając się do syna, starała się ukryć rozbawiony uśmiech. Ton przyszłej królowej jednoznacznie wskazywał, że nie darzy ona sympatią swoich szwagierek.

- Bliźniaczki? – kontynuowała zadawanie pytań. – Przecież Rudi i Runo to też bliźniacy, prawda? Niezły zbieg okoliczności – zaśmiała się.

- To nie jest zbieg okoliczności, kochanie – odpowiedziała Charlotta. – Król osobiście wybierał żony bliźniaków.

Elsa niepostrzeżenie zerknęła na siostrę. Wiedziała, że zasady panujące na wyspach zdecydowanie kłócą się z jej światopoglądem.

- Cały czas wam powtarzam, że jest to jego chory żart – mruknęła Josefine.

- Raczej dziwna mania – dodała Helga.

- Nie – mocno zaprotestowała Hanna – żona Linusa i matka jego pięciorga dzieci. – Król nie byłby do tego zdolny.

- Byłby. Za bardzo wierzysz w jego niewinność, dziecko – powiedziała królowa. – Linusa zresztą też.

Kobiety odwróciły spojrzenia i na balkonie zapanowała niezręczna cisza. Księżna Hanna zdawała się być jedyną osobą na zamku… Jedyną osobą w królestwie, która nie wiedziała o pojemnym sercu swego męża.

I jego równie pojemnym łożu…

Nieprzyjemną sytuację przerwało pojawienie się wspomnianych bliźniaczek. Wpadły z głośnym hukiem niczym huragan wraz z burzą swych blond włosów. Kristen – słoneczna plaża, Karen – zimny popielaty. Obie z idealnie wypielęgnowanymi twarzyczkami nieskalanymi żadną myślą. Ruszyły wprost na Elsę i usadowiły się obok niej. Jedna z prawej strony, a druga z lewej. Jeszcze przed wejściem ustaliły, że trzymają się blisko „tej nowej”. Może w ten sposób zdołają ugrać jakiś zimowy pałacyk dla siebie w Arendelle?

- Ojej, Elso – zaczęła piskliwym głosem Kristen – wyglądasz dziś niesamowicie promiennie, prawda Karen?

- Tak, tak. I jak cudownie ci się błyszczą włosy! Czy to śnieg?

- Zawsze lubiłam śnieg.

- W ogóle kochamy zimę, prawda Kristen?

- Oczywiście! To nasza ulubiona pora roku! Jest taka zimna i… biała…

- To bardzo miłe, prawda Anno? – odpowiedziała niebieskooka szukając wsparcia u siostry.

Księżniczka wzięła gryz ciastka, uważnie badając zachowanie Kristen i Karen. Biedne kobiety nie zdawały sobie sprawy, że Elsy nie da się kupić ładnymi słówkami. Widząc niezręczność tej sceny i niepewną minę siostry, postanowiła jej przyjść z pomocą. Nieświadoma tego, że wyciągnie na światło dzienne kolejny sekret nasturiańskiej rodziny królewskiej.

- Carsten jest taki podobny do ojca. Być może teraz urodzi się wam córeczka i będzie podobna do ciebie? – zwróciła się do żony generała.

Dzieci. To jest bezpieczny temat. Co może pójść nie tak?

Jednak coś wydawało się nie w porządku. Charlotta i Hanna spuściły głowy. Helga odchrząknęła i zajęła się herbatą. Anaillise zmarszczyła brwi i niemal niezauważalnie pokręciła głową. Tylko bliźniaczki nadal wydawały się być w świetnych humorach. W końcu odezwała się Karen:

- Na pewno nie będzie podobne do Paula, prawda Lene?

***

Głośny trzask obudził parę królewską z Arendelle. Przerażający dźwięk, przypominający żyrandol roztrzaskany na Lodowym Wierchu, niemalże natychmiast zatarł resztki snu z oczu władców. Hans pierwszy wyszedł spod pościeli i ostrożnie rozejrzał się po komnacie. Na ziemi leżał sprawca całego zamieszania. Pokaźny kamień i rozrzucone wokół niego odłamki szkła wszystko wyjaśniały. Jednak sprawa stała się bardziej skomplikowana, gdy Elsa, po upewnieniu się, że nic jej nie grozi, dokładnie obejrzała skałę. Na jej spodzie, wyraźnymi czerwonymi literami napisano: Nemo plus magicae.

 





Obrazek należy do Laury Hollingsworth. Został stworzony jako ilustracja do serii książek Gardiens des cités perdue, ale jest moją wizją wyglądu księżnej Lene.

 

Komentarze

  1. Bardzo się cieszę, że wróciłaś! ♥

    (I z góry wybacz mi krótki komentarz, bo jestem w przerwie między jednymi zajęciami a drugimi, a bardzo chciałam przeczytać od razu, jak zauważyłam rozdział :D)

    Chyba przydałoby się tutaj jakieś drzewo genealogiczne Westergårdów, bo chwilami musiałam się porządnie zastanowić, kto jest kim, z kim i ile ma dzieci xD Ale bardzo intrygują mnie wszystkie, że tak to ujmę nasturiańskie wątki, które wprowadzasz. O braciach Hansa jeszcze nie mam opinii albo mam dość złą, ale podoba mi się postać Lene. W sumie wszystko mi się w niej podoba, od imienia aż do wyglądu :D I mam teraz całe mnóstwo teorii spiskowych! I w ogóle, od samego początku czuję, że coś wisi w powietrzu...

    I podobała mi się rozmowa Hansa z ojcem, wyglądała dokładnie tak, jak mogłabym ją sobie wyobrazić ♥

    Trzymam kciuki za kolejne wpisy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę z każdego komentarza, także bardzo dziękuję!
      Taak, wiem, że jest dużo bohaterów (bo rodzice Hansa zrobili sobie tyle dzieci XD), ale drzewo będzie. Już niedługo się pojawi.
      To dobrze, że spodobała Ci się rozmowa, bo pisanie Haralda jest dość trudne. Trzeba zachować jego charakter 'jestem zły i kocham władzę', ale nie można przesadzić, żeby nie zrobiła się z tego groteska.
      Ja również pozdrawiam i zaraz podróżuję na Twojego bloga, żeby nadrobić zaległości.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2