Rozdział 9

Witajcie, wszyscy, którzy dotrwaliście do tej chwili. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od ostatniego rozdziału minął ponad rok. Naprawdę był to dla mnie tak wyjątkowy czas, że nawet nie byłam świadoma jego upływu. Jednak "Zanim nadejdzie szczęśliwe zakończenie" ma specjalne miejsce w moim sercu i ciągle o nim myślę. Rozdział 9 zresztą zaczęłam pisać już dawno temu, ale nie umiałam go zakończyć. Aż do teraz. Mam nadzieję, że warto było czekać.

Miłego czytania! 

Pin page 

 

Pod koniec pierwszego tygodnia spędzonego na południowych wyspach do królowej Arendelle przyszedł list.

Do Jej Królewskiej Mości Królowej Elsy Kathrine Margot Westergaard z Arendelle,

Moja Pani,

Mam nadzieję, że podróż minęła bez szczególnych nieprawidłowości i obecnie wypoczywasz spokojnie w ojczyźnie Jego Najjaśniejszej Wysokości Suwerennego Księcia. Po ostatnich niepokojących wydarzeniach rodzina królewska zdecydowanie zasługuje na chwilę wytchnienia. Na pewno pomoże to zdrowiu męża Waszej Królewskiej Mości.

 Z radością donoszę, że w królestwie wszystko w najlepszym porządku. Od czasu wyjazdu Waszych Wysokości brak wiadomości o zamieszkach w mieście. Oczywiście Królewska Gwardia nadal bada sprawę zamachu na księcia Hansa.

Pogoda nam sprzyja tej wiosny. Handel i rolnictwo kwitną. W przyszłym tygodniu ja oraz lord Solberg mamy spotkanie z ministrem Michonneau z Auradonu w sprawie sprzedaży lodu.

Życzę udanego wypoczynku!

Z poważaniem,

Wierny sługa Arendelle,

Premier Johannes Ole Lysberg.

***

Narodziny dziecka nie były niczym szczególnym na zamku w Nasturii. Nowi potomkowie rodu Westergaard przychodzili na świat średnio co rok. Z tego powodu poród księżnej Lene w poniedziałek z rana nikogo nie poruszył. Obowiązywały tradycyjne procedury. Do komnaty nie miał wstępu nikt oprócz lekarza i służby. Już dawno zrezygnowano z obecności dam dworu, by zapobiec ewentualnym zamachom na nowonarodzone książęta i księżniczki. Mąż natomiast nigdy nie towarzyszył kobiecie. Uważano, że nie godzi się mężczyźnie być przy porodzie. Witał swoje dziecko dopiero po narodzinach. Tak było zawsze. Zawsze, ale nie tym razem. Paul nie powitał swojego drugiego dziecka. Dziewczynka urodziła się o 7:38, a równo o 8:00  siódmy książę Nasturii już odbywał trudną rozmowę ze swoim ojcem.

- To dziecko to bękart – ostry głos króla rozniósł się echem po sali tronowej. Słowa tak długo skrywane w umysłach mieszkańców pałacu w końcu zostały wypowiedziane na głos. Ich brzmienie wypaliło dziurę w sercu Paula.

- Tak, wiem – odpowiedział, uparcie unikając spojrzenia Haraldowi w oczy.

- Nie możemy jej trzymać w pałacu. Nie będzie traktowana jak księżniczka, bo nią nie jest.

Generał z trudem powstrzymywał drżenie głosu. On wiedział. Wiedział o tym wszystkim. Był świadomy tego, co zrobiła Lene. Ojciec wbijał tylko głębiej drzazgę, która od miesięcy spędzała mu sen z powiek.

- Czego ode mnie oczekujesz? Przecież nie wyrzucę niemowlęcia na bruk!

Król bez większego zainteresowania przyglądał się wybuchowi syna.

- Owszem – rzekł spokojnie. – I żonę razem z nim.

- I co powiem Carstenowi? Że jego ukochana matka puszczała się na prawo i lewo, i nawet nie wie, kto jest ojcem jego siostry? Zresztą, on już pokochał tę małą. Nie wypuści jej z rąk.

Paul był doskonale świadomy, że sam również nie pozwoli skrzywdzić ani Lene, ani jej córki. Ich uczucie zmieniło się od czasu ślubu, to fakt, ale nie mógł zaprzeczyć, że w głębi serca nadal ją kochał.

- Ale Carsten to Westergaard, a to dziecko nie. I to jest zasadnicza różnica, mój synu. Lene musi ponieść karę za swe czyny. Nie będę utrzymywał tego bękarta.

- Ja też nie byłem jej wierny i doskonale o tym wiesz.

- Jednak ty nie przyniosłeś do domu nieślubnego dziecka. A poza tym kobieta nie może pozwolić sobie na to samo, co mężczyzna. Sam cię tego uczyłem.

***

Słońce było już wysoko na niebie, gdy Paul w końcu odważył się spotkać z żoną. Zapukał delikatnie, lecz szybko nie pozwalając sobie na dalsze wahanie. Otworzył drzwi zanim zdążył usłyszeć odpowiedź. W centralnym punkcie pokoju stała kołyska zrobiona z pomalowanego na biało drewna. W środku spało niemowlę, owinięte kocem tak szczelnie, iż nie dało się zobaczyć jego twarzy. Książę przypomniał sobie dzień narodzin swojego pierwszego syna. Przez ułamek sekundy powróciła do niego radość związana z przyjściem na świat dziecka. Po chwili jednak odrzucił te emocje, przypominając sobie gorzką prawdę.

- I co? – usłyszał słaby głos, dochodzący z łoża.

Lene miała potargane włosy, czerwone policzki i spierzchnięte usta. Ubrana była tylko w białą koszulę nocną. Wyglądała podobnie w dniu, w którym się poznali. Kiedy jeszcze nie została obciążona bogactwem rodziny królewskiej. Kiedy była Winckler a nie Westergaard.

- Chce żebyśmy się jej pozbyli – odpowiedział Paul, streszczając rozmowę z królem.

- Amelia. Dałam jej na imię Amelia.

Książę powoli, jakby ze strachem zajrzał do kołyski. Nie odnalazł potwora, którego się spodziewał. Odnalazł małą, bezbronną dziewczynkę, która bezgłośnie się w niego wpatrywała, przykryta starym kocem Carstena.

- Ma twoje oczy – stwierdził.

Świeżo upieczona matka wstała z trudem i podeszła do męża. Chwyciła się jego ramienia, by utrzymać równowagę. Paul miał wrażenie, że jej dotyk pali i koi równocześnie.

- Wygląda jak mały Carsten, prawda? – zapytała.

Mężczyzna wyrwał się z transu i rozejrzał po pokoju.

- Gdzie on jest?

- Poszedł na lekcję szermierki. Był tu ze mną od rana i opiekował się nami. To dobry chłopiec, Paul. Zadbaj, aby nie pozbawili go tej cechy, gdy odejdę.

Zimny dreszcz przebiegł po plecach księcia. Nie chciał tego słyszeć. Nie chciał wyobrażać sobie życia bez niej. Nie chciał sam wychowywać syna. I nie chciał mieć na sumieniu tej małej istotki z lazurowymi oczami.

- O czym ty mówisz? – rzekł zachrypniętym głosem. W myślach przeklinał swój los. Żałował wszystkich kłótni i sytuacji, które doprowadziły ich do tego miejsca.

- Nie jestem głupia. Domyślam się, że król kazał pozbyć się niewiernej żony i już szuka kogoś na moje zastępstwo, by przykryć ten skandal.

- Nigdzie się nie wybierasz. Ani ty ani to dziecko.

Autorytarny ton, którego użył, nie zrobił na księżnej najmniejszego wrażenia. Tak, to prawda, że działał w armii. Nasturiańscy żołnierze na jego brzmienie stawali się kompletnie posłuszni. Jednak Lene nie była podwładnym. Była żoną generała. I zbyt dobrze go znała, by w to wierzyć.

 - Paul, nie przeciwstawisz się ojcu – odpowiedziała z politowaniem. Już dawno straciła nadzieję.

- Ale nie pozwolę cię skrzywdzić! Nie widzisz tego? Oddam wszystko, by cię ochronić.

Oba serca zatrzepotały mocniej w tym momencie. Te same słowa powiedział jej czternaście lat temu. W dniu ich zaręczyn. Kiedy był gotów zrezygnować z pozycji księcia i swojego dziedzictwa, aby móc ją poślubić i wyrwać z niebezpiecznego Rødove. Lene od zawsze była słabością generała. Kością niezgody między nim a królem. I jedynym powodem, dla którego się buntował.

- Dlaczego? Zraniłam cię. Przyniosłam wstyd.

- Jesteś moją żoną. Na dobre i na złe.

***

Anna nie rozumiała swojej relacji z Hansem. Wybaczyła mu. Zrobiła to cztery lata temu, w Boże Narodzenie. Stwierdziła, że nie chce być uwięziona w bolesnej przeszłości. Zrobiła to, czego uczyła ją matka – przebaczyła, dała drugą szansę. Starała się zobaczyć w nim dobro. I ujrzała je. Wtedy przed zamkiem, gdy byli uwięzieni przez Valerie. Widziała je, kiedy oświadczał się jej siostrze. Dostrzegła radosne płomyki w jego oczach w dniu narodzin Tristana. Była świadkiem tego, jak uczył się właściwie postępować z Olafem i rozmawiać z mieszkańcami miasta. A teraz, na Silkeborg – czuła, że robi wszystko, by chronić ich przed Westergaardami.

Jednak to nie wystarczało. Już nie. Jej dawne demony powróciły. Nie wiedziała, co było tego przyczyną. Może to narodziny Tristana wszystko zmieniły? Teraz była matką. Już nie odpowiadała tylko za siebie. Musiała zapewnić mu bezpieczeństwo. Za wszelką cenę.

A może ślub Elsy z Hansem? Dopiero tam, w kapliczce zdała sobie sprawę, że to już pewne. Książę z Nasturii miał na zawsze pozostać w ich życiu. Stać się częścią ich rodziny. Być ojcem jej siostrzeńców, ojcem władców Arendelle.

Jeden człowiek. Jeden i ten sam człowiek trzymał miecz, by ściąć głowę jej siostry, po czym był gotów tym samym mieczem bronić królestwa. Ten sam człowiek ukląkł przed nią obok fontanny przy świetle księżyca, po czym poślubił Elsę. Ten sam człowiek chciał odebrać królowej tron, po czym dobrowolnie zrzekł się tytułu. I właśnie ten człowiek przeżył w dzieciństwie koszmar, który powiódł jego losem. On mówił prawdę…

- Myślisz, że Ariel podjęła właściwą decyzję? – zapytała Elsa, przerywając rozmyślania księżniczki.

Obie stały w galerii nasturiańskiego zamku. Nam ich głowami dumnie górował portret pierwszych Westergaardów, sprawiając, że historia Helgi wirowała w ich umysłach.

Anna spojrzała na płótno. Błękitne oczy kobiety płonęły całkowitym oddaniem, a jej usta zdobił szczery uśmiech.

- Zrobiła to co my. Poślubiła ukochanego – odpowiedziała.

- Ale jej działania doprowadziły do cierpienia. Nie tylko Trytona, ale też…

- Elsa, to tylko legenda.

- Ból Hansa był prawdziwy.

- Ty też przeszłaś wiele w dzieciństwie.

- Moja rodzina się ode mnie nie odwróciła. To ja odwróciłam się od niej. I tego sobie nigdy nie wybaczę.

Księżniczka chwyciła dłoń siostry. Chciała dać jej znać, że jest obok. Dotyk zawsze wyjątkowo uspokajał Elsę. Dekada pozbawiona kontaktu fizycznego sprawiła, że pragnęła poczuć, że osoby bliskie są wśród niej. Kochała ciepło, które otulało jej skórę.

- Przepraszam – pisnęła Anna, mocno zaciskając rękę. Chcąc pokazać, że zawsze będą miały siebie. Bez względu na wszystko.

- Za co?

- Za wszystko. Za moje zachowanie. Za Hansa. Za podróż. Za brak wsparcia. Za kłótnię… - wymieniała kobieta, a każde słowo wypowiadała coraz szybciej i ciszej. – Ja nie chcę się od ciebie odwracać…

Królowa uśmiechnęła się z politowaniem i dotknęła policzka siostry.

- W porządku. Obie popełniłyśmy błędy – odpowiedziała. – Chcę tylko wiedzieć, dlaczego twoje podejście się zmieniło?

- Sama chciałabym wiedzieć – rzekła Ania, odwracając głowę z zażenowaniem. – Ale to się zmieni. Ja się zmienię. Ja ufam Hansowi i…

- Nie – przerwała Elsa. – Nie ufasz mu. Widzę to. I masz do tego prawo. Nie wiesz jak bardzo chciałabym, żeby było inaczej, ale nie mogę pozwolić żebyś się oszukiwała. Powiedz to, gdy naprawdę będziesz w to wierzyć.

***

- Słyszałem, że dzisiaj odpływacie.

Hans usilnie starał się ukryć ulgę wypisaną na jego twarzy, gdy zwrócił się do brata.

- A ja słyszałem, że urodziło ci się dziecko.

Widok siódmego księcia południowych wysp zaskoczył rudowłosego. Nie tego wizerunku spodziewał się jego brat . Paul zwykle dbał o swój wygląd. Twierdził, że swoją osobą reprezentował całą armię. I tak jak ona zawsze wyglądał nienagannie. Zawsze, lecz nie dziś. Był ubrany jedynie w ciemne spodnie i luźną koszulę. Jego plecy były delikatnie zgarbione. Głowę miał spuszczoną, lecz zielone, jasne oczy uważnie badały pomieszczenie, jakby spodziewał się ataku.

- Musisz mi pomóc – powiedział, zanim Hans zdążył o cokolwiek zapytać.

Suweren Arendelle skinął, zachęcając starszego mężczyznę do mówienia.

- Ojciec chce wywieźć Lene i dziecko z wyspy. Unieważnić małżeństwo – szepnął nerwowo, oglądając się dokoła siebie.

- Dlaczego? – zapytał rudowłosy, choć czuł, że odpowiedź jest tuż przed nim.

Paul prychnął i poprawił sobie włosy.

- Nie udawaj, że nie wiesz, Hans. Wszyscy wiedzą.

Młodszy z mężczyzn odchrząknął niezręcznie. Słyszał plotki o zdradzie księżnej, ale nie dawał im wiary. Zamek w Nasturii od zawsze huczał od plotek. Nie można było im ufać. Tym bardziej, kiedy te plotki dotyczą jedynego małżeństwa na Silkeborg, które zostało zawarte z miłości. Widocznie to nie wystarczyło…

- Czyli to prawda.

- Prawda. Ale to nie ma znaczenia. Carsten potrzebuje matki, a Lene nie pozwoli oddać tej dziewczynki. Muszę uratować je obie.

- Tylko dla Carstena? – zapytał dobitnie Hans.

Paul spiorunował go wzrokiem. Jego brat od zawsze miał niezwykły talent do czytania ludzi. Doskonale rozpoznawał ich emocje i myśli. Pozwalało mu to nimi manipulować, a także, jak w tej chwili, odkrywać ich prawdziwe intencje.

- Nie mam czasu na twoje analizy! Pomożesz mi czy nie? – warknął starszy.

- Ale co ja mógłbym zrobić? To nie tak, że ojciec słucha kogokolwiek oprócz Caleba.

- Wiem. Nie chcę zmieniać zdania ojca.

Zapadł moment ciszy, w którym rudowłosy próbował zrozumieć plan Paula. Co w takim razie mógł chcieć zrobić? I co on ma z tym wszystkim wspólnego? Przecież nie może ich… Och…

- Chcesz z nimi uciec? – powiedział w końcu, na co książę skinął głową. - Gdzie?

- Jak myślisz, dlaczego przyszedłem do ciebie?

Hans pobladł.

- Arendelle? Skąd myśl, że tam będziecie bezpieczni? Wiesz dobrze, że ojciec ma swoich ludzi wszędzie. Królestwo mojej żony nie jest wyjątkiem.

- Bracie, wiem, że proszę o wiele, ale jeśli przyjmiecie nas wszystkich do zamku, to ojciec nie tknie Lene ani dziecka.

Suweren ukrył w twarz w dłoniach, próbując skupić myśli. Wiedział, że musi pomóc Paulowi. Że chce mu pomóc. Ale zrobienie wroga z ich ojca nigdy nie jest dobrym pomysłem. Nie chciał ściągać na swoją rodzinę gniewu króla Nasturii. Tym bardziej wtedy, gdy Arendelle samo borykało się ze swoimi problemami. Rada Królewska już sugerowała, że zamieszki były jego winą. Do diabli, to on został postrzelony, jak mogli sugerować inaczej. Sprowadzanie większej ilości Westergaardów na zamek nie mogło być dobrym pomysłem.

- Masz pewność? Będzie wściekły, że sprzeciwiłeś się jego woli.

Jeśli sprawdzanie cierpliwości Rady Królewskiej było ryzykowne, zesłanie na siebie gniewu króla Nasturii było niemalże samobójstwem.

- Mam. Nie mów mi, że tego nie widzisz, Hans – rzekł Paul.

- Czego?

- Oni się jej boją. Ojciec i Caleb boją się Elsy.

Najmłodszy z południowych książąt prychnął z niedowierzaniem.

- Bzdury, Harald Westergaard się nikogo nie boi – powiedział z pewnością Hans, jednak jego osąd zmieniał się pod wpływem spojrzenia brata. Po kilku chwilach westchnął z rezygnacją. - Dobrze. Powiadomię panią admirał. Rozkażę, by osobiście eskortowała was do Arendelle. I przekaże list do Kaja i Gerdy, aby się wami zaopiekowali. Pomożemy wam, bracie, Zrobię co w mojej mocy.

***

- Nie zostawię was.

Wiadomość o skróceniu wizyty na Silkeborg ucieszyła pannę Noredal. Ojciec wprawdzie uczył ją jak zachowywać się otoczeniu wrogów, lecz miała serdecznie dość stałego oglądania się za plecy. Wolała wypłynąć już na otwarte morze i walczyć jedynie z naturą. Miała towarzyszyć rodzinie królewskiej w dalszej podróży, a następnie bezpiecznie odprowadzić ich do stolicy. Tak przynajmniej myślała…

- Sonja, proszę cię. To dla mnie niezwykle ważne.

Pani admirał zatrzymała się i odwróciła się w stronę mężczyzny. Portowy wiatr poruszał jej związanymi włosami.

- Rozumiem sytuację twojego brata – powiedziała opanowanym głosem. – I ja też chcę pomóc, ale nie mogę zostawić monarchów na wizycie dyplomatycznej bez opieki.

Tylko część jej nie chciała również pozostawać sam na sam z nasturiańską parą książęcą. I ich dziećmi.

- Oboje dobrze wiemy, że Elsa nigdy nie jest bez opieki. A ja jestem teoretycznie w domu, nieprawdaż? Nic nam się nie stanie, uwierz mi  - spokojnie tłumaczył Hans. Sam nadal nie był przekonany do tego pomysłu, ale złożył obietnicę. On dotrzymuje danego słowa… Przynajmniej od jakiegoś czasu. Dla niej.

- Księżniczka Anna…

- Anna – przerwał książę – samodzielnie doprowadziła do zatrzymania Wielkiej Zimy, mojego aresztowania oraz oczyszczenia dobrego imienia Elsy. Ona też doskonale sobie poradzi. A poza tym Kristoff nie pozwoli skrzywdzić ani jej, ani ich syna. Ja i Elsa również.

- Księżniczka jest brzemienna, potrzebuje dodatkowej ochrony.

- W takim razie zabierz ich ze sobą. Arendelle i tak już zbyt długo znajduje się w dłoniach Lysberga.

Sonja otworzyła usta, żaby odpowiedzieć, lecz po chwili namysłu ponownie je zamknęła. Hans obserwował ją, starając się ukryć swoje rozbawienie.

- Powiedziałam nie – odrzekła w końcu, zirytowanym głosem.

- Widzę, że skończyły ci się argumenty, pani admirał – zaśmiał się książę. -  Sonja, jeśli się nie zgodzisz, wydam rozkaz i, i tak będziesz musiała to zrobić. Teraz proszę jako przyjaciel, nie jako władca.

Kobieta zirytowała odłożyła linę, którą próbowała złożyć od kilkunastu minut. Nie lubiła kłócić się z Hansem. Tak jak powiedział był jej przyjacielem. Jej jedynym przyjacielem, któremu naprawdę ufała. Jednakże służba musiała stać na pierwszym miejscu. Bez względu na wszystko.

- Przykro mi, ale podlegam bezpośrednio pod królową Elsę i będę słuchała tylko jej rozkazów.

Rudowłosy użył całej swej woli, by nie przewrócić oczami.

- Naprawdę chcesz w to grać? Elsa mnie popiera. Nie pozwoli na zabicie niewinnego dziecka.

- Hans, sam dobrze wiesz, że twoja ojczyzna nie jest bezpiecznym miejscem. A królowa bywa… rozchwiana od czasu twojego wypadku. To naprawdę nie jest dobry pomysł.

Sonja oczami wyobraźni już widziała oskarżające spojrzenia rady, gdy okaże się, że doprowadziła do uszczerbku na zdrowiu monarchini. 

- Królowa osobiście rozmawiała z moim bratem i przyrzekła mu, że zapewnimy jego rodzinie bezpieczeństwo.

- A ja przysięgałam, że zapewnię bezpieczeństwo rodzinie Snø. Przysięgałam jeszcze przed królem Agnarrem i królową Iduną, gdy zaczynałam służbę. Obiecałam, że uczynię Arendelle bezpiecznym dla ich córek.

- Nie jesteśmy w Arendelle.

- Ale moja służba wciąż trwa.

Admirał była nieugięta, ale książę nie miał zamiaru się poddać. Od niego zależało życie tej małej istotki.

- Amelia - powiedział po chwili ciszy. - Amelia Elsa Westergaard. Paul powiedział, że jeżeli to dziecko przeżyje, da mu swoje nazwisko. I imię mojej żony, której będzie zawdzięczało to życie. Będzie się wychowywała wśród dobrych ludzi. Uczyni wiele dobrego. Zadośćuczyni za zło swego dziadka i błędy swych rodziców. Ale jeśli stąd nie wypłynie jutrzejszej nocy, nie dożyje do następnego świtu. Sonja, ja już nie proszę, ja cię błagam. Błagam, zabierz ją stąd. Nie zasługuje na to, co ma ją spotkać.

Służba koronie oznacza bronienie życia, prawda? Bronienie Arendellian. Skoro ta mała wychowa się w stolicy, będzie obywatelką Arendelle, tak? Więc ona, Sonja Noredal ma obowiązek...

- Dobrze, wyruszymy po zmroku.

 

Niestety nie byłam w stanie znaleźć dokładnie pochodzenia obrazka. Wydaje mi się, że pochodzi z serii książek "Śpiąca Królewna" Disney'a, ale nie jestem pewna. Ja natknęłam się na niego na Pinterest - LINK.

Komentarze

  1. Uwielbiam to opowiadanie, co jakiś czas wracam na bloga z nadzieją na nowy rozdział a jego widok naprawdę mnie ucieszył. Rozdział bardzo mi się podoba choć brakowało mi trochę jakiejś uroczej scenki Hansa i Elsy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że nadal czytasz moje prace. Ja też właśnie zauważyłam, że za mało ostatnio było scen z Elsą i Hansem. Myślę, że pojawią się w następnym rozdziale.

      Usuń
  2. Genialny i bardzo ciekawy rozdział!
    Od dawna wyczekiwałam Twojego powrotu na bloga, nawet co kilka dni zaglądałam, czy czegoś czasem nie wrzuciłaś (w końcu minął już rok od ostatniego wpisu, w co sama do teraz nie mogę uwierzyć), ale czuję się pozytywnie zaskoczona, gdy wiem, że już wróciłaś, w dodatku z, moim zdaniem, jednym z najlepszych rozdziałów tego opowiadania, jakie napisałaś ^^
    I to nazywa się powrót w wielkim stylu :)

    Co do tego rozdziału, to naprawdę, tym razem negatywnie, zaskoczyła (choć raczej mogłam się już tego po tej postaci spodziewać), reakcja Haralda na fakt, że jego najmłodsza wnuczka (swoją drogą, Amelia to śliczne imię, cieszę się, że wybrałaś je dla córki Lene i Paula), nie jest do końca z rodziny królewskiej i najchętniej z wielką, wręcz sadystyczną przyjemnością, wyrzuciłby ją na próg... Naprawdę nie znoszę króla Nasturii, zarówno w "Sercu z lodu", jak i w Twoim opowiadaniu, ale no cóż, tacy ludzie nigdy raczej się nie zmienią, więc w sumie liczę okrucieństwo Haralda jako jego cechę charakterystyczną, która czyni go prawdziwym czarnym charakterem tej historii. Co innego mogę powiedzieć o braciach Hansa, pozytywnie zaskoczyłaś mnie faktem, że po latach wreszcie dojrzeli i zmądrzeli, więc nie traktują go jak śmiecia, którego można się łatwo pozbyć (tak jak chciał to zrobić Harald z Amelią -_-). Doceniam taki rozwój postaci, zresztą, już od dawna myślę, że nawet oficjalnie bracia Hansa być może kochali go w głębi serca, ale nie mogli pokazać się z tej lepszej, łagodniejszej strony, ponieważ nie chcieli się narazić na gniew ojca :')

    Bardzo spodobał mi się też wątek Anny i Hansa oraz to, że księżniczka nie do końca nie umie, a raczej nie chce mu zaufać. Całkowicie rozumiem jej postawę, ale też bardzo doceniam Elsę, która dała jej czas, aby na spokojnie przemyśleć pewne kwestie i powiedzieć o swoim stosunku do Hansa wtedy, gdy będzie na to w pełni gotowa ^^

    A co do kłótni Sonyi i Hansa, to myślę, że wypadła ona bardzo realistycznie, gdy pani admirał chce pełnić swoją służbę jak najlepiej, a Hans pragnie jak największego bezpieczeństwa dla swojej rodziny, taka wymiana zdań o dziwo także bardzo przypadła mi do gustu, uwielbiam sposób, w jaki piszesz sceny kłótni i sprzeczek, masz do tego talent (swoją drogą, jako czytelniczka naprawdę boję się o życie małej Amelii, co się z nią stanie i czy Paul oraz Lene będą w stanie ją ochronić, podobało mi się też, że Paul polubił swoją szwagierkę do tego stopnia, że nadał jej drugie imię po niej ^^)

    W skrócie, bardzo dobrze napisany rozdział, czekam na dalszy ciąg, ponieważ sama historia jest wielowątkowa i naprawdę trzyma w napięciu :)

    A co do ilustracji/obrazka do tego rozdziału, to również jestem prawie pewna, że jest to ilustracja związana ze "Śpiącą Królewną" (sam wystrój wnętrza, kołyska, estetyka i atrybuty na tym rysunku wyraźnie wskazują, że jest to obrazek z jakiejś książki rozszerzającej historię Aurory i Filipa"), ale równie dobrze mogę się mylić i może to być obrazek równie dobrze ze zwykłej, niezwiązanej z Disney'em książki dla dzieci O_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, zrobiłam teraz mały research związany z tą ilustracją i obecnie jestem absolutnie pewna, że jest to ilustracja związana ze "Śpiącą Królewną" - nie tylko kołyska na tym obrazku jest identyczna jak w samym filmie, ale też autor tego rysunku, Joseph Yakovetic pracował dla Disneya właśnie przy ilustracjach związanych z animacjami tej wytwórni ^^
      W dodatku miecz i tarcza na ilustracji jednoznacznie kojarzą się ze Śpiącą Królewną, a w samych hashtagach pod tym obrazkiem na Pinterest znajdują się takie frazy jak "Księżniczki Disneya" i właśnie "Śpiąca Królewna", w dodatku sama nazwa rysunku, "Ray of Hope" - "Promyk nadziei" także jednoznacznie nawiązuje do samej Aurory, ponieważ jej imię jest związane ze słońcem, a konkretnie oznacza "jutrzenkę" ^^
      (swoją drogą, myślę, że do Amelii, gdy już dorośnie, ten cytat także idealnie by pasował, ponieważ być może to ona będzie właśnie tą osobą, która raz na zawsze odmieni losy rodziny Westergaardów, oczywiście na lepsze)

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo! Ja chciałam i chcę kontynuować tego bloga, ale szczerze powiedziawszy, gdyby nie obserwujący, którzy wytrwale mnie dopytywali o następny rozdział, to pewnie bym się poddała. Także bardzo dziękuję Tobie i innym czytelnikom!
      Akurat z kłótnią Hansa i pani admirał miałam największy problem. Jakoś tak trudno mi się ją pisało, więc to ulga, że wydawała Ci się naturalna.
      Ooo, czyli dobrze wywnioskowałam pochodzenie obrazka. Ja właśnie nie byłam pewna, bo widziałam te hashtagi, ale nigdy nie byłam wielką fanką "Śpiącej Królewny" i nie umiałam powiedzieć, że estetyka zgadza się z tą z filmu. Tak czy siak, dziękuję za pomoc!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2