Rozdział 10

Witam na moim blogu! Ostatnio udało mi się skończyć rozdział 10 opowiadania. Dziękuję wszystkim, którzy nadal je czytają! Mam nadzieję, że warto było czekać.

Miłego czytania!

 


- Wasza Wysokość – Sonja skłoniła głowę przed księżniczką i pomogła jej wejść na pokład.

Mały stateczek, który udało się załatwić Hansowi w niczym nie przypominał jej ukochanego Snøfnugg. Jednak jej celem było niezauważenie powrócić do Arendelle z rodziną księżniczki Anny oraz rodziną księcia Paula. Okręt flagowy marynarki królewskiej nie najlepiej się do tego nadawał. Poza tym Elsa i Hans nadal kontynuowali na nim swoją podróż. Pani admirał musiała sobie poradzić bez niego.

- Paul, jesteś pewien, że to dla niej bezpieczne? – zapytała Lene mocno przyciskając córeczkę do piersi.

Sonja przygryzła mocno język, by stłumić prychnięcie. Podróż statkiem zdecydowanie nie była bezpieczna dla noworodka. Zresztą dla samej księżnej, która ledwo co urodziła również.

- Nie, ale to nasza jedyna szansa – rzekł Paul, nieświadomie zgadzając się z panią admirał.

Słońce powoli zaczynało oświetlać całą wyspę. Jeśli mieli jakiekolwiek szanse opuścić Nasturię niezauważeni, musieli ruszać natychmiast. Westergaardowie zajęli prawą część statku, natomiast Bjorgamanowie lewą. Amelia cicho spała w ramionach matki, a jej brat drzemał oparty o ojca. Tylko książę Arendelle nie zdawał się zaspany.

- Mamusiu, dlaczego wracamy bez cioci Elsy i wujka Hansa? – zapytał Tristan.

Anna i Kristoff wymienili spojrzenia. Prawdziwe powody były trzy. Po pierwsze, Sonja nie chciała zgodzić się wyjechać zostawiając ciężarną Annę „bez ochrony”. Po drugie, księżniczka przejęła się losem małej Amelii i osobiście chciała dopilnować, że zaznają spokoju w Arendelle. A po trzecie, cóż… Można powiedzieć, że czas spędzony w towarzystwie rodziny Westergaard wystarczy jej na najbliższy rok albo pięć lat.

- Wujek Hans chce jeszcze odwiedzić resztę swoich braci mieszkających na innych wyspach, wiesz? – odpowiedziała w końcu młoda kobieta.

- A wy nie? – dopytywał trzylatek.

- Nie.

***

Tymczasem w Arendelle opuszczonym przez rodzinę królewską, największe spiski znów rodziły się w Tre snømenn. Dwoje wspólników po raz kolejny spotkało się w ciemnej karczmie. W godzinach porannych większość jej gości udała się już do domów, a ci co pozostali spali smacznie w ukrytych kątach.

- Czy nasi ludzie z Nasturii załatwili sprawę? – zapytał z ciekawością Günther.

- Jeszcze nie. Nie zdołali złapać księcia samego. Na razie tylko ich nastraszyli.

Właściciel karczmy zajął się myciem naczyń, uporczywie unikając spojrzenia w oczy rozmówcy. Jego wzrok napawał go lękiem.

- Dlaczego atakujemy tylko księcia Hansa? Nie łatwiej byłoby pozbyć się ich obu naraz?

- Och, Günther, przecież nie chcemy śmierci naszej wspaniałej królowej – zaśmiał się szyderczo drugi mężczyzna. - Prawda jest taka, że aby pozbyć się królowej, musimy ją osłabić. Jeśli zaatakujemy w biały dzień, bez wątpienia zakończymy porażką. Szwądękaunt przekonał się o tym na własnej skórze. Dwa razy.

Günther zatrzymał na chwilę swoją pracę, próbując poukładać sobie te informacje w głowie. Nadążanie za planem ich przywódcy było nie lada wyzwaniem. Czasami zastanawiał się czy to wszystko jest warte zachodu. Szczególnie teraz, gdy nie ma już z nimi Valerie.

- A co do tego wszystkiego ma Hans?

- Gdy pozbędziemy się księcia, królowa stanie się łatwym celem.

- Łatwym celem? – prychnął z niedowierzaniem. - A co z jej mocami?

- Ano, właśnie o nie chodzi. Moce Elsy są sterowane przez jej emocje. Jeśli Hans zginie, będzie w rozsypce. Nie poskromi ich. Rozpęta się piekło. Arendelle będzie zagrożone przez własną królową. A wtedy my, wtedy Nemo plus magicae pozbędzie się Elsy i uwolni kraj od wszelkiej magii. Wtedy wszyscy nam w końcu uwierzą. Magii nie można ufać.

***

Po powrocie do Arendelle Anna rzuciła się w wir pracy. Najpierw zorganizowała bezpieczne lokum dla rodziny Paula. Postanowiła, że najlepiej będzie, jeśli na początku zamieszkają poza pałacem. W razie gdyby król Nasturii jednak ich szukał. Oddała im mały domek na obrzeżach miasteczka. W niedalekiej odległości tak, aby zawsze mogli dotrzeć po pomoc do rodziny królewskiej. Następnie księżniczka zajęła się sprawami królestwa. Próbowała zając swój umysł, aby nie myśleć o niebezpieczeństwie, jakie czyha na jej siostrę oraz o ich niedawnych kłótniach. Pierwszym punktem na jej liście była rozmowa z premierem Lysbergiem.

- Co mamy dzisiaj zaplanowane? – zapytała, popijając herbatę z rumiankiem.

- Nie przejmuj się tym, Wasza Wysokość. Ja się wszystkim zajmę. W twoim stanie powinnaś odpoczywać – odpowiedział lord.

Anna zmarszczyła nos. Nie lubiła lorda Lysberga. Zawsze mówił jej co ma robić i jak się zachowywać. Było tak, kiedy była jeszcze małą dziewczynką i nadal tak jest. Tylko, że teraz Anna mogła się mu sprzeciwić bez deprymującego wzroku ojca.

- Nie trzeba. Czuję się dobrze. Mogę się zająć swoimi obowiązkami.

- Doprawdy księżniczko jako premier mam wszystko pod kontrolą – upierał się Johannes.

Irytacja zaczęła dopadać młodą kobietę. Zacisnęła dłoń na filiżance i wzięła głęboki oddech. Złość nie jest dobra dla dziecka.

- I najwyższy czas tę kontrolę oddać. Rodzina królewska wróciła do Arendelle – powiedziała spokojnie.

- Z całym szacunkiem, moja pani, według prawa to premier jest drugą osobą w państwie.

Spokojnie, Anno. Jesteś w szóstym miesiącu ciąży. Pomyśl o swoim dziecku. Pomyśl o dobrych rzeczach. Kristoff, Tristan, Olaf, Elsa…

Księżniczka odłożyła herbatę i wyprostowała się na krześle. Jedną dłonią poprawiła grzywkę wpadającą jej do oczu, a drugą położyła na brzuchu. Jej wzrok spoczął na premierze. Lazurowe oczy zdradzały niezbyt dobrze skrywaną dezaprobatę. Odchrząknęła i powiedziała powoli, tym samym głosem, którym zwracała się do Tristana, karcąc go za złe zachowanie.

- Słowo królowej Elsy jest prawem. A moja siostra osobiście prosiła mnie o zaopiekowanie się Arendelle pod nieobecność jej i jej męża.

- Ale…

- Dziękuję za twoje poświęcenie, premierze, lecz myślę, że zasłużyłeś na odpoczynek w domu. Jestem pewna, że Elsa zechce się z tobą spotkać, gdy tylko wróci. Każę służbie spakować twoje rzeczy – skitowała kobieta, gestem ręki przywołując Kaja.

- Oczywiście, Wasza Wysokość.

***

Zgodnie z tym co ustalili po incydencie związanym z Nemo plus magicae, Elsa i Hans skrócili swoją wizytę na wyspach. Okazało się, że nawet w Nasturii nie są bezpieczni. Nie mogli jednak niezwłocznie wrócić do swojego kraju, bo wzbudziło by to niepotrzebne plotki. Po tygodniu spędzonym na Silkeborg udali się na wyspę Haslev. Tam Elsa poznała kolejnego brata Hansa – czterdziestoczteroletniego Henrika. Był to niewysoki mężczyzna o brązowych włosach. Jego ulubionym tematem do rozmów była jazda konna. Małżeństwo z Arendelle przez pół dnia oglądało książęce stajnie. Na wyspie zamieszkiwała także żona drugiego w kolejce do tronu Westergaarda, czyli Adelaide. To ona odziedziczyła po ojcu posiadłość na Haslev i prawo do zarządzania wyspą. Oczywiście król Harald początkowo nie chciał się zgodzić, by kobieta została namiestnikiem. Przymknął jednak na to oko po tym jak Adelaide poślubiła Henrika i zapewniła, że tym samym Haslev zostanie w rękach Westergaardów. Księżna obawiała się jednak, że problem powróci, gdy majątek trafi w ręce ich córki Jette.

Następne dwa dni królowa wraz z mężem zwiedziała Gråsten. Był to dom księcia Erika, księżnej Marii oraz dwóch księżniczek Suzanne i Leuise. Rodzina przeniosła się z zamku na Silkeborg po tym, jak ojciec Erika głośno i wyraźnie wyraził swoje niezadowolenie z narodzin kolejnej wnuczki, a nie wnuka. Od tamtej pory rzadko kiedy odwiedzali stolicę.

Wreszcie nadszedł czas, by dotrzeć do Rødove. Wyspy, na której mieszkał kuzyn Hansa Jens.

- Myślisz, że lord von Bernstroff pomoże nam z Nemo plus magicae? – zapytała męża Elsa.

Ich karoca podążała miarowym tempem w stronę rezydencji szlachcica. Za oknem przemijał krajobraz wyspy.

- Jeśli jest ktoś, kto wie, co dzieje się w Nasturii, to Jens – odpowiedział Hans.

Jego palce bezmyślnie błądziły po dłoni królowej. Książe uporczywie wpatrywał się w jakiś nieokreślony punkt, unikając spojrzenia na kobietę. Starał się nie okazywać przed nią swoich negatywnych emocji. Swego lęku, rozgoryczenia, złości. Jednak jego żona umiała lepiej rozpracowywać jego maski, niż byłby skłonny przyznać.

- Co się dzieje? – spytała w końcu.

- Co masz na myśli?

Elsa milczała kilka chwil, starannie dobierając następne słowa.

- Jesteś taki nieobecny.

Mężczyzna głęboko odetchnął. Od lat to był jego sposób na przetrwanie na wyspach. Zniknięcie. Unikanie rodziny. Bycie nieobecnym. Wszystko zaczęło odkąd Rudi, Runo i Vincent zaczęli udawać, że nie istnieje. Wtedy zdał sobie sprawę, że może tak będzie łatwiej. Ale nie chciał tego robić Elsie. Nie mógł odciąć się od jedynej osoby, którą kochał całym sercem, i która dała mu nowe życie.

- Jestem zmęczony, to wszystko – odpowiedział, posyłając jej słaby uśmiech.

Wiedziała, że to nie wszystko.

- Przepraszam – Elsa powiedziała cicho.

- Za co?

- Nie myślałam o tym, co znaczy dla ciebie powrót do domu, do Nasturii. Miałeś rację, tu… Nie możemy być sobą. Po prostu po tym ataku w porcie tak bardzo chciałam, żebyś był bezpieczny, że nie pomyślałam, że to właśnie z wysp najbardziej chciałbyś uciec.

Hans wstrzymał oddech. Elsa nigdy nie wspominała o ataku. Zachowywała się jakby chciała wyrzucić tamte wydarzenia z pamięci. Wiedział, że były dla niej bardzo bolesne. Sam niewiele pamiętał z prezentacji Snøfnugg. Jednak Sonja powiedziała mu, jak bardzo jego śpiączka wpłynęła na zachowanie jego żony. Poza tym widział, że nie kontrolowała swoich emocji w czasie spotkania z radą.

- Elsa, jestem tutaj – wyszeptał, kładąc dłoń na jej policzku. - Jestem przy tobie. Nic mi nie jest.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.

***

Charlotta kochała gruszki. Były one narodowym owocem Genovii, smakiem domu, dziedzictwem domu Renaldi. Jadła je zawsze, gdy czuła się poddenerwowana, czyli często. Właśnie dlatego poprosiła kucharkę, żeby przygotowała jej deser z gruszkami. Wyjazd Elsy bardzo nią wstrząsnął. Przez ten krótki czas, który spędziła z królową Arendelle zdążyła obdarzyć ją zaufaniem. Elsa była inna. Arendelle było inne. Inne niż Nasturia. Inne niż Genovia.

- Gdzie są Paul i Lene?! – łyżeczka z musem wypadła jej z rąk, gdy Caleb z krzykiem wpadł do komnaty.

Księżna ukryła dłonie pod suknią, próbując zapanować nad ich drżeniem.

- Nie wiem.

Następca tronu prychnął cicho.

- Jesteś przyszłą królową, chyba powinnaś widzieć, co się dzieje na twoim zamku.

Charlotta milczała. Dobrze wiedziała, że po koronacji jej tak zwana władza będzie ograniczała się do rodzenia dzieci i pozowania do obrazów. Absolutnie nic się nie zmieni poza jej tytułem.

Elsa by nie milczała. Elsa potrafiła się sprzeciwić Calebowi i królowi. Być może ona też mogła?

- Twój ojciec – zaczęła kobieta powoli, badając na ile może sobie pozwolić – chciał zabić dziecko. Wiesz o tym. Chyba się nie dziwisz, że uciekli.

Książę spojrzał na żonę z góry. Jego twarz nawet nie drgnęła.

- To był bękart  - wycedził. – To nie było jego dziecko. Po co niby naraża głowę za tę kobietę? Głupiec!

Charlotta wiedziała po co. Widziała to te lata temu, gdy Paul i Lene brali ślub. To samo widziała na uroczystości Hansa i Elsy. Coś, o czym ona mogła tylko pomarzyć. Czego Caleb nigdy jej nie da.  

 

Obrazek to kadr z filmu. 

 

Komentarze

  1. Zrobiło mi się smutno, że nikt nie komentuje, więc może ja napiszę komentarz - mam nadzieję, że nie porzuciłaś tego bloga i przynajmniej w wakacje jeszcze na chwilę wrócisz, żeby coś tu wrzucić! Często czytam, ale rzadko komentuję :)
    Swoją drogą to wiesz może, ile jeszcze rozdziałów będzie trwało to opowiadanie? I czy planujesz pisać coś jeszcze związanego z Forzen?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Doceniam zarówno to, że czytasz mojego bloga jak i Twoje komentarze.
      Zdecydowanie nie porzuciłam bloga, ale tak jak pisałam wcześniej publikuję wtedy, gdy mam czas i pomysły.
      Myślę, że to opowiadanie będzie dłuższe niż pierwsza część, ale nie umiem podać dokładnej liczby rozdziałów. Planuję także dalej wstawiać własne one-shoty.

      Usuń
    2. Jakby co, to ja - Marisol :)

      Usuń
  2. znów rok bez rozdzialu ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2