Rozdział 16

Dzień Dobry! W tym cieplutkim (przynajmniej u mnie) dniu przynoszę Wam rozdział 16. Dawno nie wstawiałam nowego rozdziału, ale w końcu jest. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Obiecałam sobie, że pojawi się jeszcze w czerwcu i udało się. Mała uwaga - jest wzmianka o podziale władzy w Arendelle. To tylko i wyłącznie mój wymysł. Niektóre rzeczy zaczerpnęłam z historii Norwegii a niektóre nawet z historii Polski. Jeżeli uważacie, że część z nich nie ma sensu bądź jedno wyklucza drugie albo w ogóle coś nie pasuje, dajcie mi znać.


W powietrzu unosił się silny, dławiący zapach siana. Przez szczelinę w drzwiach dostawało się mroźne powietrze i bynajmniej nie było to z powodu obecności królowej lodu. Palące się na środku ognisko rzucało ciepłą poświatę na drewniane ściany. Jego płonienie wesoło tańczyły i zachęcały, aby się przy nich ogrzać.

- Wiesz Kristoff, kiedy byłam mała, zawsze wyobrażałam sobie, że moja podróż poślubna to będą najpiękniejsze chwile w moim życiu. Wyjadę z zamku z moim księciem w karocy zaprzężonej w białe konie i przeżyję romantyczną przygodę pośród kwiatów, zwierząt i wodospadów. A tymczasem siedzę w śmierdzącej stodole na sianie, zagubiona we własnym królestwie, a mój mąż woli rozmawiać z reniferem niż pocieszać swoją niewiastę.

Kristoff zrobił skwaszoną minę i spojrzał na żonę.

- Po pierwsze: nasłuchałaś się zdecydowanie za dużo bajek w dzieciństwie, a po drugie: szukaj pozytywów tej sytuacji, w końcu Sven to zwierzę, a tego chciałaś, nie?

- Nie wytrzymam - westchnęła księżniczka.

Jak to się stało, że znaleźli się w tej sytuacji? Otóż to bardzo proste. Kiedy przejechali ten cały las Larsa Rasmussena w dłuż i w szerz, doszli do wniosku, że nie mają pojęcia, gdzie są. Czego Anna nie mogła zrozumieć, ponieważ Kris sam twierdził, że zna dzikie miejsca tego królestwa, jak własną kieszeń. Ta... Jeżdżąc w tę i we w tę, wreszcie natknęli się na czyiś dom. Nasza księżniczka musiała błysnąć oczkami, aby gospodarz łaskawie pozwolił im przenocować w stodole.

- Czy wszyscy ludzie mieszkający w lesie muszą być tak... Nie chętni do pomocy?

- Nie przesadzaj. Ja ci pomogłem.

- Po tym jak ci zapłaciłam.

- Nie dostałem od ciebie złamanej monety.

- Kupiłam ci kilof, linę i marchewki, chociaż jako mieszkaniec Arendelle, powinieneś być na każdy rozkaz księżniczki.

- Ciekawe, skoro jestem taki zły, to czemu za mnie wyszłaś?

- Wiesz co, sama zaczynam się zastanawiać, no ale cóż miłość nie wybiera.

- Ach tak? Skoro chciałaś księcia z bajki, to czemu nie wyszłaś za Hansa? Miałabyś swój wymarzony ślub, karocę i żyłabyś długo i szczęśliwie.

- Kristoff Bjorgman! Ostrzegam cię, nie denerwuj mnie!

- Sama widzisz, on nie wytrzymał z tobą nawet dwóch dni, a ja już wytrzymałem rok. To jakiś rekord.

Anna zmarszczyła brwi i łypnęła na niego.

- Takiś jest?! W takim razie nie odzywam się już do ciebie!

Blondyn przewrócił oczami i objął dziewczynę. Wtulił się w jej truskawkowe włosy i odetchnął głęboko.

- Oboje wiemy, że nie wytrzymasz za długo - powiedział półgłosem.

Księżniczka nie zareagowała.

- Anna...

Nic.

- Ania...

Zero.

- Anka, zobacz jak się dla ciebie poświęcam. Wiesz, że nie lubię zdrobnień - chłopak cicho zaśmiał się na swój żart.

Rudowłosa pozostawała niewzruszona.

- Okej. Posłuchaj mnie chociaż, dobrze? - spytał.

Anna spojrzała na niego wyczekująco.

- Wiem, że może to nie jest podróż twoich marzeń, a ja nie jestem twoim księciem. Wiem, że nie jestem romantyczny i nie mówię ci na każdym kroku, jaka jesteś cudowna, chociaż powinienem, bo tak właśnie jest. Wiem, że to przeze mnie jesteśmy teraz tu, bo byłem zbyt pewny siebie i zgubiłem drogę. I wiem, że nie jestem idealny. Przepraszam. Jednak kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, wiesz?

Dziewczyna próbowała walczyć z wielkim uśmiechem pojawiającym się na jej ustach, ale długo nie wytrzymała i rzuciła się na szyję męża.

- Wiem i ja też cię kocham, głupku.

Kristoff zaśmiał się i przytulił żonę.

- Mówiłem, że długo nie wytrzymasz, pani Bjorgman.

- A ja ci mówiłam, że masz mnie nie denerwować.

Po tym oboje wybuchli śmiechem. Sven podszedł bliżej i przyjrzał się parze.

- Co tam, stary? - spytał Kristoff. - Szczęściarz ze mnie, nie?

Renifer uśmiechnął w swój sposób i polizał Anię po policzku.

- Sven, fuj! - powiedziała przez śmiech.

Zwierzak położył głowę na kolanach księżniczki, a ona podrapała go za uchem.

- Nie martw się przystojniaku, ty też spotkasz kiedyś swoją reniferzycę.

Blondyn wstał i poszedł po wodę. Tymczasem księżniczka kontynuowała swoją opowieść:

- Pan i Pani Sven. Piękna para. I będziecie mieli małe reniferątka, jak ja i Kris.

Mężczyzna zachłysnął się wodą i zaczął kaszleć. Dziewczyna pochłonięta opowiadaniem, ciągnęła.

- Ja to chciałabym dwójkę albo trójkę albo najlepiej czwórkę. Trzech chłopców - Branda, Tristana i Andersa oraz dziewczynkę - Liv.

Kristoff zrobił "wielkie oczy" i powiedział między kaszlem:

- Czwórkę?!

- No wiem, że to mało, zważywszy na to z jak dużej ty pochodzisz rodziny. Chociaż w sumie jesteś jedynakiem, ale wiesz o co mi chodzi. Trolli jest strasznie dużo, aż trudno się połapać, a czwórka to taka malutka grupka Ann i Kristoffów juniorów. Wiesz, ja mam tylko jedną siostrę. A mówiłam ci, że Hans to ma dwunastu braci? Ja nie wiem, jak jego matka sobie poradziła. Wyobrażasz sobie ile ona ma wnuków? Chociaż ja tam nie wiem, taki Hans to jeszcze nie ma dzieci. Och! Ciekawe jak wyglądałaby mała Elsa. Znaczy wiem, bo widziałam ją jak była mała, ale wiesz o co mi chodzi... O czym to ja? Ach, tak! No więc uważam, że czwórka to idealna liczba. Znaczy nigdy nic nie wiadomo, ale taką bym chciała mieć rodzinę. Oczywiście jeszcze nie teraz, bo dzieci po jednym dniu małżeństwa to nawet dla mnie lekka przesada. Co znowu nie znaczy, że chcę czekać na dziecko latami. Właściwie to już chciałabym trzymać taką małą osóbkę w swoich ramionach, ale trochę poczekam. Wiesz, co...

- Anna, chwila! Powoli. Masz szczęście, że twoja siostra cię nie słyszy, bo sam boję się myśleć, jak zareagowałaby tym razem...

***

Następnego dnia księżniczkę obudziły ciepłe promienie słońca, muskając jej piegowatą twarz. Wciągnęła głęboko powietrze i kichnęła z powodu słomy. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się dookoła. Sven drzemał cicho koło drzwi, a jej mąż głośno chrapał obok niej. Drażnione światłem oczy zasłonił ręką. Dziewczyna pochyliła się i zaczęła delikatnie szarpać go za łokieć.

- Kris, wstawaj leniu. Czas stawić czoła kolejnemu dniu.

- Już, już - powiedział, po czym ziewnął i obrócił się plecami do żony.

Anna przewróciła oczami i oparła się na jego barku. Zamyśliła się na chwilę, aby po chwili szybko wstać i zacząć krzątać się po stodole. Znalazła swoją sukienkę i żwawo się w nią ubrała. Przeczesała włosy drewnianym grzebykiem i poprawiła palcami, modląc się, aby wyglądały dobrze, ponieważ czesanie tej burzy bez lusterka to nie lada wyzwanie. Zarzuciła na wierzch cienki płaszczyk i wyszła na rześkie, poranne powietrze. Wygrzebała w saniach spośród najróżniejszych przedmiotów wiadro. Podeszła do studni i napełniła je wodą. Wróciła do środka, stanęła nad mężem i zrobiła diabelski uśmiech.

- Kristoffku wstawiaj - powiedziała śpiewnym głosem.

- Nie - usłyszała krótką odpowiedzieć.

- O tak!

Wtem lodowata woda weszła w kontakt z ciepłą skórą mężczyzny. Blondyn momentalnie skoczył na równe nogi i rozejrzał się zszokowany. Już chciał zacząć krzyczeć, ale gdy zobaczył piękny uśmiech Anny, sam zaczął się śmiać.

- Jesteś nienormalna, kobieto.

- Wiem.

Po posprzątaniu i spakowaniu wszystkich rzeczy ruszyli w dalszą drogę, mając nadzieję, że tym razem trafią.

***

Władza w Arendelle była podzielona na dwie części: króla i radę królewską. Obecnie stanowisko króla pełniła oczywiście Elsa, jako dziedziczka tronu. Natomiast w skład rady wchodzili: premier - główny doradca królowej i przewodniczący rady, podskarbi - zajmujący się skarbem państwa, admirał - odpowiadający za flotę oraz inni arystokratyczni członkowie. Królowa Elsa miała obowiązek raz na kwartał zwoływać całą radę oraz w wyjątkowych sytuacjach. Oprócz tego raz w miesiącu spotykała się z premierem - Lysbergiem. Bardzo szanowała jego zdanie, ponieważ został on wybrany jeszcze za panowania jej ojca. Poznała go jako mała dziewczynka i ufała mu, co było ważne, a niestety rzadko spotykane na wysokich stanowiskach.

W swojej karierze jako królowa, Elsa przeżyła dopiero 3 spotkania rady. Pierwsze po koronacji, było dość...sztywne. Prawdę powiedziawszy, emocje po zimie nadal były świeże i wszyscy mieli trudność z nawiązaniem kontaktu. Członkowie wciąż nie wiedzieli co myśleć o nowej władczyni. Zadawali sobie pytania typu: Czy można jej ufać? Co jeżeli to spisek? Co się zaraz wydarzy? Potrzeba było dużo czasu, aby przełamać pierwsze lody. Nadal niektórzy nie wierzą w dobre intencje monarchini. Drugie i trzecie przebiegły poprawnie. Jednak na każdym można wyczuć, że arystokraci trzymają się na dystans.

W tym tygodniu miało się odbyć zebranie rady i do zamku powoli przybywali szlachcice z królestwa. Elsa już zaczynała się stresować. Gdy tylko mijała kogoś z nich na korytarzu serce skakało jej do gardła. Czuła na sobie wzrok i słyszała ciche szepty. Wiedziała, że jako władza była wyżej w hierarchii, ale mimo wszystko czuła się dziwnie mała. Po prostu bała się. Była niepewna. Na dodatek ciągle nie rozwiązała swoich spraw sercowych. Czekała ją jeszcze rozmowa z Alexandrem. Cały czas dzwoniły jej w uszach słowa Valerie. Nie wiedziała co o tym sądzić. Gdy myślała o tym od razu przed oczami pojawiał jej się Hans. Wiedziała, że jej przyszłość nie będzie łatwa. Na dodatek gdzieś z tyłu głowy martwiła się o Annę i o to, czy jest bezpieczna...

- Wasza Wysokość!

Kobieta zamrugała zdziwiona i spojrzała na stojącą przed nią Gerdę.

- C-co? Znaczy...yyy...

- Wasza Miłość, dobrze się czujesz? Może powinnaś się położyć? Zaraz przygotuję ci herbaty.

- Nie, nie trzeba. Wszytko w porządku.

- Moja droga, znam cię od dziecka i wiem, że nie jest w porządku.

Elsa uśmiechnęła się czule do staruszki i usiadła z nią na pobliskiej kanapie.

- Ja...Tylko jestem zdenerwowana spotkaniem rady i to wszystko.

Gerda uścisnęła pocieszająco dłonie władczyni.

- Elsa, dziecko kochane, będzie dobrze. Wiem, że sobie świetnie poradzisz.

- Chodzi o to, że cokolwiek nie zrobię, nie powiem, to czuję, że oni i tak uważają mnie za niekompetentną i niezasługującą na to, co mam. Nie chcę, żeby mi bezgranicznie ufali, ale ja już nie mam siły przekonywać ich, że możemy razem pracować dla Arendelle.

- Moja królowo, polityka to zagmatwana i trudna sprawa. Trzeba mieć nerwy ze stali, żeby nie dać się zgnieść. Dlatego ja się w to nie mieszam, bo jednego dnia bym nie wytrzymała. Parzenie herbaty to zdecydowanie spokojniejsza sprawa - zachichotała kobieta. - Tak czy siak, wszystkim nigdy nie dogodzisz i zawsze ktoś będzie próbował cię złamać. Taka jest kolej rzeczy. Ważne byś ty wierzyła w swoje decyzje, wtedy jakoś pójdzie.

- Dziękuję ci, Gerda. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

- Ach, jesteś silna dziewczynka. Pamiętaj o tym.

***

Czas leciał nieubłaganie i już jutro miała się odbyć rada. Bardziej spostrzegawczy ludzie, mogli zauważyć, że temperatura w całym zamku spadła o 2 lub 3 stopnie. Do tych osób oczywiście należał nasz zakochany książę, który już od rana szukał swojej królowej. Znalazł ją późnym wieczorem przy świecy w gabinecie. Po raz setny czytała listę przybyłych arystokratów. Po cichu wszedł i stanąwszy w kącie, oglądał ją przy pracy.

- Masz zamiar iść dzisiaj spać? - zapytał.

Kobieta nawet nie odrywając wzroku od kartek odpowiedziała:

- Raczej nie.

- Możesz mnie oświecić co robisz?

- Muszę znać ich nazwiska, aby nie pomyśleli, że jestem narcystyczna.

Mężczyzna w zdziwieniu wygiął brwi.

- Ponieważ nie znasz na pamięć czterdziestu nazwisk to jesteś narcystyczna?

- Nie znając ich z imienia i nazwiska wyrażę swoją ignorancję.

- Kto ci to powiedział?

- Nikt, sama do tego doszłam.

Książę przewrócił oczami i zaśmiał się pod nosem.

- Musisz się wyluzować, wiesz?

- Od kiedy ty znasz takie słowa? - blondynka spytała wyraźnie zdziwiona i delikatnie rozbawiona.

- Usłyszałem.

- Od kogo? Od stajennych? Nie słyszałam jeszcze od nich czegoś takiego.

- Bo tak się składa, moja królowo, że ty nie o wszystkim musisz wiedzieć - uśmiechnął się złośliwie. - Ale nie. Tak się składa, że znam to od twojego szwagra.

Elsa zaśmiała się cicho, kręcąc głową i wróciła do pism. Podszedł do niej i delikatnie wziął ją w ramiona.

- Tu nie chodzi o nazwiska, prawda?

Blondynka westchnęła w jego ramionach.

- Boisz się. Boisz się tego co o tobie myślą i nie chcesz mieć żadnej wpadki. Nie chcesz im dawać kolejnego przykładu, do wypominania ci.

- Skąd wiesz? - dało się słyszeć ciche, przytłumione pytanie.

- Mówiłem ci. Znam cię.

Chwilę stali tak w milczeniu. Ciesząc się swoim towarzystwem, swoim ciepłem, spokojem. Wdychając zapach skóry ukochanej osoby. W końcu jednak rudowłosy spojrzał na Elsę srogim spojrzeniem.

- Pójdziesz odpocząć? - zapytał.

- Tak, pójdę.

- Nie pójdziesz. Poczekasz aż wyjdę i wrócisz do czytania. Dlatego muszę dopilnować abyś poszła.

Zanim kobieta zdążyła zareagować książę wziął ją na ręce w ślubnym stylu i zaczął nieść do komnaty.

- Hans! Hans, w tej chwili mnie puść! Muszę wrócić do pracy.

- Musisz się przespać przed jutrem.

- Nie będziesz mi rozkazywać - powiedziała i pokazała mu język.

- Bardzo dojrzałe Wasza Wysokość.

- Książę Hans! Zostaw mnie w tej chwili albo zacznę krzyczeć!

- Bardzo dobrze niech się dowiedzą jaki charakterek ma królowa Arendelle.

- Ugh! - warknęła zdenerwowana.

Resztę drogi już nic nie mówiła z obawy, że naprawdę ktoś ich usłyszy. W końcu dotarli do drzwi i mężczyzna delikatnie postawił ją na ziemi.

- Pójdziesz spać czy mam tu zostać i pilnować drzwi?

- No pójdę - odpowiedziała zrezygnowana.

- Grzeczna dziewczynka.

Po tych słowach Hans podarował jej krótki pocałunek. Uroczy, niewinny, delikatny. I odsunął się z triumfalnym uśmiechem.

- Hans, a jak ktoś nas zobaczy? Tak oficjalnie nie rozstałam się z...

- Ciii - powiedział i dotknął jej policzka. - Nie panikuj, najdroższa, przecież nikogo tu nie ma. Zresztą nie mów mi, że ci się nie podobało.

- To nie ma tu nic do rzeczy.

- Czyli jednak się podobało - spojrzał na nią ze złośliwym błyskiem w oku.

- Idź już, bo zacznę się zastanawiać czy nie wysłać cię z powrotem z Nasturii.

- Nie wytrzymałabyś beze mnie.

- Idź!

***

Tymczasem gdzieś w lasach Arendelle:

- Kristoff, mijamy to drzewo już trzeci raz!

Blondyn rozejrzał się dookoła i mruknął z niezadowoleniem:

- Jesteśmy w lesie. Każde drzewo wygląda tak samo.

- Nie, to nie wygląda tak samo, jak wszystkie, bo właśnie pod tym drzewem spadłam z konia rok temu.

- Od kiedy ty masz taką dobrą pamięć?

- Ha! Żebyś się nie zdziwił. A teraz słuchaj tego geniuszu: Skoro tutaj wtedy zaczęłam iść pieszo rano, a wieczorem już byłam w sklepie Oakena, to znaczy, że saniami dojedziemy tam...W każdym razie szybciej. Zapytamy go o drogę i szczęśliwie dojedziemy na miejsce.

- Taki masz plan?

- Acha.

- Nie ma mowy.

- No Kristoff, ale dlaczego?

- Ten człowiek mnie dosłownie wyrzucił ze sklepu. Ja tam nie wejdę.

- Ale ja wejdę.

- Nie.

- Ale ty jesteś uparty! Z Olafem się prędzej dogadam niż z tobą.

- Może i masz rację.

Taa. Tak właśnie wyglądała każda rozmowa tego świeżo upieczonego małżeństwa. Dzień bez kłótni to dzień stracony. Aż czuć tą piękną, prawdziwą miłość. Księżniczka się nie poddawała i po około piętnastu minutach znów jej głos niósł się miedzy drzewami.

- Kris?

- No?

- Mogę pokierować?

- Nie.

- Dlaczego ty całe życie jesteś na "nie"?

- Bo ty masz ciągle głupie pomysły.

- Że co proszę?! Dobrze wiedziałeś, jakie mam pomysły, gdy mi się oświadczałeś.

Mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem. Przez głowę przeleciały mu te wszystkie szalone wspomnienia z rudowłosą w roli głównej. Jego życie byłoby naprawdę nudne bez niej.

- Okej, niech ci będzie. Tylko spróbuj bez żadnych przepaści tym razem, dobra?

- Dobra! - pisnęła uszczęśliwiona i ucałowała męża w policzek.

Co ciekawe godzinę później, ku ogromnemu zdziwieniu Kristoffa, dojeżdżali już do Doliny Trolli.

***

Królowa Arendelle stanęła przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami. Zapukała lekko i czekała na odpowiedź. Po jej usłyszeniu, zajrzała do środka.

- Alexander?

Książę wyglądał przez okno. Nerwowo ściskał swoje dłonie i mamrotał coś pod nosem. Kiedy spojrzał na Elsę w jego oczach krył się strach i panika.

- Musimy porozmawiać - rzekła cicho blondynka.

Brunet nie odpowiedział, tylko znów odwrócił się do okna.

- Wiem, że to co jest...To co było między nami jest trudne. Być może zagrałam na twoich uczuciach, ale ty też nie jesteś bez winy.

Kobieta podeszła bliżej i położyła mu rękę na ramieniu.

- Chciałam tylko powiedzieć, że...

- Musisz stąd iść - szepnął ostro.

- Alex mnie też jest trudno, ale zrozum ja...

- Nie, Elsa to ty nic nie rozumiesz. Musisz uciekać! Szybko!

Komentarze

  1. Dobra, first things first :D Kristanna jest CU-DO-WNA! Uważam, że idealnie podsumowujesz ich charaktery i związek, sceny z nimi są zarazem przeurocze i przezabawne. Jakoś tak przez cały czas czytania o nich miałam w głowie takie: "Dokładnie tak by się zachowała!", "Dokładnie tak by powiedział!", więc naprawdę uważam, że genialnie ci wyszło!
    Rozwala mnie tylko fakt, że Anna dojechała do Doliny, a Kristoff nie potrafił. Ja bym powiedziała, że to on jest dobrym nawigatorem, a nie Anka xD
    W ogóle podoba mi się strasznie imię Liv, też chciałam go gdzieś użyć ♡ I jakoś tak ja też widzę Annę z kilkoma chłopcami i jedną dziewczynką :D (Tylko biedny Kristoff xD)

    A teraz Helsa! Widzę, że Hans ma już troszeczkę gdzieś konwenanse xD Uważam, że trochę za bardzo sobie na chwilę obecną pozwala - ale w kontekście tego, że mogą ich przyłapać i będą zgrzyty.
    Świetne jest to, jak bardzo rozumie Elsę i jak wiele potrafi wyczytać z jej zachowania, gestów, sposobu w jaki mówi itd. ;)

    System wymyśliłaś fajnie :D czyli w Arendelle jest monarchia konstytucyjna? W uproszczeniu, ale myślę, że wszystko działa :D

    I Alexander - szykuje się coś z Valerie, prawda? Bo to pewnie przed nią ostrzegał Elsę?
    No nie mogę, skończyłaś takim cliffhangerem! Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybko!
    [lodowy-wierch]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejku, dziękuję! Nigdy nie uważałam, że Kristanna to idealna, romantyczna i piękna para. Za bardzo się różnią. Wyobrażam sobie ich właśnie w ten sposób i miło mi, że Ci się podoba. To że Anna trafiła do Doliny a Kris nie, to tylko taki żarcik. ;) Hans zawsze był pewny siebie i nie bardzo się przejmuje innymi. Nic nie zdradzam o Alexie i Valerie. Musisz poczekać. ;)
    Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, serio, Kristanna jest super ;) (Ale Helsa tez :D)
    No to czekam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kristianna wyszła ci doskonale, Helsa zresztą też (chociaż Hans powinien uważać zeby ich nie przyłapano).Ciekawi mnie co stresuje Alexandra i dlatego każe Elsie uciekać, czyżby Valerie chowała się w cieniu z nożem w ręce? Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo mi miło, że podoba Ci się Kristanna, ponieważ mam z nią zawsze pewien problem. Nie wiem, czy nie przesadzam z tymi ich kłótniami. Przemówić Hansowi do rozsądku nie jest tak łatwo. ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2