Rozdział 2

Witajcie, śnieżynki! Nastał dla nas trudny okres, ale nadal staramy się jakoś funkcjonować. Plus tej całej sytuacji jest taki, że mam więcej czasu na pisanie. Z tego powodu chciałabym pisać bardziej regularnie. Plan jest taki, żeby na początku każdego miesiąca wstawiać post związany ze światem Krainy Lodu - np. coś takiego jak poprzedni post o piosenkach, a w drugiej połowie miesiąca - następny rozdział lub ewentualnie jakieś one-shoty. Czasami może się zdarzyć, że będą jakieś posty extra (zbliża się HELSAWEEK 😏). Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale myślę, że może to być dobra zmiana. Jako, że mamy już drugą połowę kwietnia, to mam dla Was rozdział 2. 

Miłego czytania!



Zima, choć piękna, była zawsze trudnym okresem w królestwie Arendelle. Ze względu na swoje położenie geograficzne ta pora roku była wyjątkowo sroga. Na barkach rodziny królewskiej spoczywało rozsądne gospodarowanie zapasami żywności oraz skarbcem państwa. Jak wiadomo, w tym okresie handel zwalniał. Często zdarzało się, że fiord zamarzał, co skutecznie uniemożliwiało międzynarodowy przepływ towarów. Oprócz tego, królowa i księżniczka zawsze starały się pilnować bezpieczeństwa mieszkańców miasta. Od nadmiaru śniegu niektóre dachy się zawalały i trzeba było organizować prowizoryczne domy do czasu przyjścia wiosny. Zima była naprawdę pracowitym czasem, dlatego gdy Hans po raz pierwszy zaproponował luty na datę ślubu, Elsa od razu odrzuciła jego pomysł. Książę jednak nie ustępował, twierdząc, że to jedyny słuszny wybór. Dobrze wiedział, że królowa kocha tę porę roku (trudno żeby było inaczej), i że skrycie marzy, aby pójść do ołtarza otoczona błyszczącym śniegiem. Po wielu namowach, do których z czasem dołączyła Anna, monarchini ustąpiła. Cały zamek pracował bardzo ciężko od listopada do stycznia, upewniając się, że wszystko jest pod kontrolą, by cały luty móc przeznaczyć na przygotowania do ślubu. Szczęśliwie okoliczne wody nie zamarzły, co umożliwiło gościom bezproblemowe dotarcie na ceremonię. Pogoda tego dnia była idealna. Delikatnie prużył śnieg, a słońce dumnie wisiało nad pałacem. Na chwilę wszystkie problemy zniknęły. Niestety równie szybko wróciły. Zima nie ustąpiła, a zajęcia nadal pozostawały ważne. Z tego względu para młoda nawet nie poruszyła tematu podróży poślubnej. Coś za coś - mieli swój wymarzony, zimowy ślub, ale nie mieli czasu na wyjazd. Już tydzień później królowa i książę normalnie pracowali. Hans powrócił do trenowania z wojskiem, a Elsa zajęła się godnym pożegnaniem gości, załatwiając jednocześnie pewne dyplomatyczne sprawy. Właśnie zakończyła spotkanie z księciem Alonso, odprowadzając go do portu i życząc udanego powrotu do domu. Pochodzący z ciepłej krainy młodzieniec zdecydowanie nie czuł się najlepiej w mroźnym klimacie Arendelle. Jego pełen ulgi uśmiech na statku jednoznacznie pokazywał, że cieszy się on na myśl o domu. Równie szczęśliwa była sama królowa, bo po spotkaniu miała w planach spacer z Alexandrem. Dawno nie widziała swojego przyjaciela i bardzo chciała z nim porozmawiać w spokoju.

- Wasza Wysokość! – zawołał brunet, gdy kobieta przekroczyła bramy zamku.

- Alex! Tutaj jesteś. Właśnie miałam cię szukać.

- Gotowa? – zapytał, oferując jej swoje ramię.

- Oczywiście.

- Jak poszło spotkanie?

Elsa gorzko się zaśmiała.

- Książę Alonso jest… bardzo młody i chyba jeszcze nie do końca rozumie obowiązki jakie posiada władca wobec narodu.

- Czyli?

- Czyli jest rozwydrzony.

Oboje głośno się zaśmiali. Elsa dobrze wiedziała, że Alexander jest jedną z niewielu osób, której mogła to powiedzieć bez wywoływania skandalu. Cieszyła się, że ma kogoś spoza Arendelle, komu mogła bezgranicznie ufać.

- Cóż, nasz młody książę ma na oku pewną księżniczkę, zauważyłaś?

Królowa przecząco pokręciła głową.

- Całe wesele uganiał się za Eleną. Tylko ślepy, by tego nie zauważył.

Kobieta zarumieniła się lekko i nic nie odpowiedziała.

- No tak, zapomniałem, że ty miałaś inne rzeczy na oku w czasie wesela – figlarnie wyszeptał jej do ucha. – Hans wygląda niezwykle przystojnie w bieli, nieprawdaż?

- Mój mąż wygląda niezwykle przystojnie we wszystkim.

Król przewrócił oczami.

- Zresztą nie sądzę, żeby księżniczka Elena i książę Alonso naprawdę mieli się ku sobie. Zdążyłam ich oboje już trochę poznać i wiem, że są zupełnie różni. A poza tym – Elsa ściszyła głos – księżniczka Avaloru podobno czuje coś do kapitana swojej Straży Królewskiej.

- Och Elso, nie wiedziałem, że z ciebie taka plotkara.

- Na zamku było dużo ludzi, więc usłyszałam to i owo.

Gdy doszli do rozwidlenia korytarzy, Elsa delikatnie skierowała ich kroki na prawo. Podświadomie chciała dotrzeć na salę treningową, gdzie jej mąż nadzorował naukę szermierki młodzików w armii. Spacerując po pałacu para mijała nielicznych już gości, którzy szykowali się do opuszczenia królestwa.

- Lepiej powiedz mi, jak się czujesz w nowej roli? – zapytała blondynka, odnosząc się do pozycji króla Riket.

- Nie takiej nowej – zażartował mężczyzna. – Już prawie dwa i pół roku minęło odkąd założyłem koronę.

- Wiem, ale ja każdego dnia czuję się jakbym dopiero co została królową. Codziennie odkrywam to życie na nowo. Czasem zaskakuje mnie, że nadal tak mało wiem.

- Rozumiem co masz na myśli. W pewnej chwili myślę, że mam wszystko pod kontrolą, lecz już zaraz widzę, że pozostało kolejnych dziesięć spraw do rozstrzygnięcia. A najgorsze jest to ciągłe udawanie, ta nieustanna gra, która może skończyć się dla twojego królestwa nawet wojną, jeśli źle trafisz.

- Cieszę się, że mnie rozumiesz. Anna jest cudowną osobą, wspaniałą matką i żoną i ma naprawdę niezwykły kontakt z ludźmi, ale nadal nie do końca wie, co pociąga za sobą władza. „Elsa jesteś królową, możesz robić co chcesz” – kobieta zmieniła głos udając swoją siostrę. – „Nikt nie może ci tego zabronić. Jesteś królową!” Ech, kocham ją, ale nie mogę uwierzyć, że żyjąc w tym świecie, nadal uważa, że korona równa się wolność. Czasem mam wrażenie, że jest dokładnie na odwrót.

- Jeśli cię to pocieszy, to ja nie mam żadnego wsparcia od ojca.

Elsa zmartwiona przygryzła wargę.

- Co się z nim dzieje? – zapytała.

- Mieszka na zamku, ale ma ograniczoną swobodę. Nigdzie nie wychodzi bez eskorty. Zresztą nieczęsto go widuję. Nie umiem mu wybaczyć tego, co zrobił.

Królowa dobrze wiedziała, jak to jest czuć urazę i nieustające wyrzuty, zabijające człowieka od środka. Doświadczyła tego na własnej skórze i miała świadomość, że mogą one doprowadzić do całkowitego załamania. Winy byłego króla Fabiana były niezaprzeczalne. Zmusił swojego syna do zaręczyn z księżniczką Valerie, która znęcała się psychicznie nad rikeckim księciem. Oczywiście, aranżowane małżeństwa były nadal bardzo często praktykowane na całym świecie, ale zarówno królowa Elsa jak i obecny król Alexander byli ich wielkimi przeciwnikami. A to był dopiero wierzchołek góry lodowej. Fabian sprzymierzył się z arcyksięciem Szwądękauntem, którego występki znane były na całym kontynencie. Niemalże doprowadził do wojny z niewinnym Arendelle. A co najbardziej bolało Alexa – był o krok od zabicia Elsy, Hansa i Anny a także własnego syna.

- Przykro mi, Alex.

- Niepotrzebnie. Zasłużył sobie na to. Szkoda tylko, że niewinni ludzie cierpieli przez jego głupotę.

Przez chwilę szli w przyjemnej ciszy. Każde z nich zatraciło się we własnych przemyśleniach. Czas leczy rany, ale blizny pozostają. W końcu ukazały się przed nimi wysokie drzwi. Pomalowane były na piękny, biały kolor i miały wyrzeźbiony miecz pośrodku.

- Jesteśmy na miejscu – powiedziała Elsa, cicho otwierając jedno skrzydło.

Bezszelestnie wślizgnęli się do środka. Wejście prowadziło na długi balkon, rozciągający się ponad obszerną salą. Z góry wszystko było bardzo dobrze widoczne. Biało-czarna, marmurowa podłoga lśniła czystością. Kolumny wspierające sklepienie, dumnie wznosiły się ku górze. Ścianę na wprost wejścia zdobił ogromny fresk, przedstawiający bitwę pod Lilhammer – słynne zwycięstwo arendellskich wojsk. Wysokie okna wpuszczały do środka dużo światła. Całe pomieszczenie stanowiło jedno z najbardziej wystawnych miejsc w zamku, a wstęp do niego mieli tylko nieliczni. Sala treningowa od lat służyła do szkolenia młodych członków armii. Także tutaj jej ojciec, dziadek, pradziadek i inni przodkowie po raz pierwszy chwytali za szablę. Nawet jej siostra miała taki epizod w życiu. Na krótko po urodzinach Tristana, kiedy wróciła już do pełni sił, stwierdziła, że chce nauczyć się władać mieczem. Jak to miała w zwyczaju, nie chciała być od nikogo uzależniona i bezbronna. Zadecydowała, że musi sama umieć o siebie zadbać. Elsa lubiła tu przychodzić i wsłuchiwać się w szczęk metalu. Kiedyś kobiety miały zakaz wstępu do tego pomieszczenia, ale czasy się zmieniały. Królowa lubiła demonstrować, że nie czuje się gorsza niż jej męskie odpowiedniki w innych państwach.

- Jesteś jednym z pierwszych obcokrajowców, którzy tutaj weszli – zaczęła kobieta. – Władcy Arendelle zawsze bardzo dbali o to, aby nikt z zewnątrz nie zobaczył tego miejsca. Nie chcieli zdradzać sekretów naszego wojska. To miejsce kryje więcej niż ci się może zdawać.

- Jestem zaszczycony Elso, ale jeśli mogę spytać, dlaczego mnie tu przyprowadziłaś? Znaczy oprócz tego, że chciałaś zobaczyć Hansa.

Królowa uśmiechnęła się lekko, a jej spojrzenie padło na mężu. Szermierka była jedną z wielkich pasji Hansa, zaraz obok jazdy konnej. Dlatego jej mąż nie ominął żadnej okazji, by ćwiczyć z żołnierzami. Był tak zajęty, że nawet nie spostrzegł obecności dwóch monarchów na balkonie, a odgłosy walki skutecznie zagłuszały ich rozmowę.

- Tutaj czuję się bezpieczna. Chciałam ci pokazać, że Arendelle już nie jest bezbronne i nie musi liczyć na łaskę innych państw. Układ militarny z księciem Paulem wyszedł świetnie i moje królestwo z każdym dniem jest coraz silniejsze. Już nigdy nie powtórzy się sytuacja z tego nieszczęsnego dnia trzy lata temu.

- Nigdy nie uważałem, że Arendelle jest bezbronne. Powiem więcej, tego dnia to ty byłaś odpowiedzialna za uratowanie kraju.

- Gdyby nie Nasturia nic bym nie zdziała.

- Twoje moce…

- Moje moce nie mogą być bronią! – Elsa lekko podniosła głos.

Niepewnie spojrzała na swoje dłonie.

- Nie powinny być. Nie mam prawa używać ich do krzywdzenia innych. A jednak zrobiłam to… Krótko po mojej koronacji, na Lodowym Wierchu… Niemalże zabiłam dwoje ludzi.

Alexander znał tę historię. Przyjaciółka podzieliła się nią pewnego razu w liście. Chciała, żeby wiedział wszystko.

- Broniłaś się.

- To mnie nie usprawiedliwia. W tamtej chwili obiecałam sobie, że już nigdy nie użyję ich przeciwko innemu człowiekowi. I ponownie złamałam przysięgę, wtedy przeciwko twemu ojcu i arcyksięciu.

- Elsa – Alexander chwycił dłonie królowej – twoja moc to wielki dar. Masz rację, że nie powinnaś używać jej do złych celów. Jednak obrona to co innego. To jest część ciebie, ona zawsze będzie cię chronić. Tak jak na Lodowym Wierchu. Moim zdaniem masz pełne prawo korzystać z mocy dla obrony siebie i bliskich.

***

Po skończonym treningu książę Hans zawsze pilnował, aby wszystko znalazło się znalazło się na swoim miejscu. Wojskowa musztra, którą przeszedł jeszcze w Nasturii, nauczyła go wyjątkowej dbałości o broń. Żołnierz wart jest tyle, ile jego miecz – tak zawsze powtarzał jego nauczyciel. Słowa te wyryły się w jego pamięci, dlatego za każdym razem zostawał jako ostatni na sali i polerował miecz. Tak było i tym razem. Spokojnie zajmował się pracą, dopóki nie dołączył do niego pewien bałwan.

- Jestem samotny.

Hans nie zareagował na słowa Olafa i dalej uważnie czyścił swoją broń.

- Taki samotny… - powtórzył bałwanek podchodząc bliżej księcia.

Usiadł koło jego nogi, powoli mrożąc ją swoją śnieżną główką.

- Ech – jęknął – bardzo, bardzo samotny.

Olaf zaczął ciągnąć Hansa za nogawkę, próbując zwrócić jego uwagę.

- Co? – warknął zirytowany mężczyzna.

- Jestem s a m o t n y – powoli powiedział bałwan, zakładając, że książę nie słyszał jego wcześniejszych wywodów.

- Dlaczego mi to mówisz? Jestem zajęty. Jeśli chcesz się pobawić, to idź to Tristana.

- Trisek mi powiedział, że jak ma problemy to idzie do swoich rodziców. Elsy nie mogłem znaleźć, to pomyślałem, że przyjdę do ciebie.*

Na te słowa rudowłosy się trochę rozluźnił. Ciepłe uczucie rozlało się po jego klatce piersiowe. Uczucie pochodzące jakby z serca. Westchnął głęboko i uklęknął, by być na poziomie Olafa.

- Co się stało?

- No bo chodzi o to, że Anna ma Kristoffa, ty masz Elsę, a ja nie mam nikogo. Wszyscy biorą śluby tylko nie ja!

Hans z trudem utrzymał śmiech. Wiedział, że ten mały stworek o mentalności siedmiolatka pewnie obraziłby się na niego, gdyby nie potraktował go poważnie.

- Olaf, jestem pewien, że któregoś dnia znajdziesz sobie kogoś do kochania.

Może później powinien porozmawiać z Elsą o zmartwieniach bałwanka? Może stworzy dla niego bałwanicę? A może lepiej nie… Z jednym Olafem mają wystarczająco dużo przygód.

- W sumie skoro nieokrzesany barbarzyńca znalazł sobie żonę, to może ja też mam szansę.

- Czekaj, kto?

- No ty. Elsa mówiła tak na ciebie po Wielkiej Zimie.

- Naprawdę? Ała…

- Wiesz, nawet nie dałeś Annie buziaka. Kristoff mówi, że jesteś największą pomyłką jej życia.

- Dobra, rozumiem. Zasłużyłem sobie. A teraz zmykaj.

***

Książę Tristan z Arendelle zdecydowanie nie był maminsynkiem. Oczywiście, że kochał swoją matkę i bardzo często jej o tym przypominał, ale nie spędzał godzin na kolanach mamusi. Wręcz przeciwnie. Podróżował po całym zamku, zaglądając w każdy kąt. Rozmawiał z każdym napotkanym gościem. I bardzo lubił pakować się w kłopoty. Pewnego razu, gdy do Arendelle przyjechali dygnitarze z Zarii**, młody książę powitał ich tymi słowami: „Moja ciocia was nie lubi.” Wtedy rodzina królewska Arendelle uświadomiła sobie, że trzeba uważać na to co się mówi w jego obecności. Teraz wspominają tę historię ze śmiechem, ale w tamtym momencie królowej zdecydowanie nie było do śmiechu. Musiała przeprosić za siostrzeńca, dając w prezencie najlepsze wino w królestwie. Takich historii było dużo więcej. Ostatnio Tristan bardzo polubił zabawę w chowanego. On się chował, a jego nianie szukały go w panice, obawiając się złości Anny i Elsy. Niestety chłopczyk zawsze zapominał powiedzieć, że to tylko zabawa. Mimo swojego wyjątkowego charakteru, blondynek był ulubieńcem wszystkich na zamku. A szczególnie swojej ciotki, która go bardzo rozpieszczała. Już niedługo jednak Tristana czekała wielka zmiana w życiu. Jego rodzice próbowali mu wytłumaczyć, że rodzeństwo to wspaniała sprawa, jednak on nie chciał wierzyć.

- Mamo, a czemu masz taki duży brzuch? – spytał książę.

On i jego rodzice właśnie zajadali czekoladki, grzejąc się w popołudniowym słońcu, w ogrodach królewskich.

- Mama zjadła za dużo czekoladek. Jeśli będziesz tyle jadł, to też będziesz tak wyglądał – odpowiedział bardzo poważnie jego ojciec.

Chłopczyk szybko wyrzucił kostkę, którą właśnie miał zamiar włożyć do buzi. Księżniczka przewróciła oczami i wzięła synka w objęcia.

- Tatuś żartuje, kochanie. Widzisz, mam taki duży brzuch, bo tam rośnie twoja mała siostrzyczka lub braciszek.

- W twoim brzuchu? – zapytał sceptycznie Tristan.

- Tak.

Malec przez chwilę nic nie mówił, rozmyślając nad słowami matki.

- A co rośnie w brzuchu taty?

- Nic, tata jest po prostu gruby.

- Hej! – oburzył się Kristoff.

Anna obdarzyła go niewinnym uśmiechem.

- Widzisz, za parę miesięcy, kiedy ten maluszek już przyjdzie na świat, będziesz starszym bratem i będziesz musiał się opiekować swoim rodzeństwem – kontynuowała księżniczka.

Ta rozmowa przyszła wcześniej niż oczekiwała, ale trudno było ukryć przed synem zmiany w jej ciele. Krótko po zajściu w ciążę rozmawiała o tym z Elsą i próbowała się dowiedzieć, co ich rodzice powiedzieli blondynce przed jej narodzinami. Wiedziała, że nie będzie to łatwe, ale prędzej czy później ten moment musiał nadejść.

- Co to jest ro-dzeń-stwo? – zapytał z lekkimi problemami książę. Dłuższe słowa nadal stanowiły dla niego problem.

- Rodzeństwo to jest twoja siostra lub brat. Jak ja i ciocia Elsa. Chciałbyś być jak ciocia Elsa, prawda?

- Tak! – odpowiedział z uśmiechem.

Młodziak bardzo podziwiał swoją ciotkę i chciał się do niej upodobniać. Raz nawet kazał wszystkim mówić do siebie królowo, zanim jego mama wytłumaczyła mu, że mężczyzna jest królem a kobieta królową.

- I będę mógł się z nim bawić?

- Nie tak od razu – wtrącił brązowooki. – Na początku on lub ona będzie tylko spać i jeść.

- I będzie bardzo delikatne – dopowiedziała księżniczka.

- Ale nudy! W takim razie ja nie chcę rodzeństwa.

Para wymieniła zmartwione spojrzenia.

***

Rodzina pana młodego miała opuścić królestwo jego żony jako ostatnia. Ich statek wypływał następnego dnia z samego rana. Jako swoiste pożegnanie i ostatecznie zakończenie obchodów weselnych kuchnia Arendelle przygotowała uroczysty obiad. Olina – dworska kucharka, na cześć gości podała zarówno dania arendellskie jak i te pochodzące z Nasturii. Daniem głównym było leverpostej*** – ulubiona potrawa trzynastego księcia. Gdy zamieszkał na stałe w Arendelle, tak bardzo za nią tęsknił, że sam nauczył Olinę ją przyrządzać. Teraz jej pyszny zapach unosił się w jadalni. Do stołu zasiadło piętnaście osób. Z przodu miejsca zajęła para królewska oraz Anna i Kristoff z synem. Tristan był jeszcze za mały by siedzieć na osobnym krześle, więc księżniczka trzymała go na kolanach. Dalej byli bracia Hansa z żonami. Naprzeciwko nich zasiadła królowa Anaillise oraz jej wnuki. Na końcu zaś posadzono Jensa i Alexa. Młody król Riket nie chciał przeszkadzać w rodzinnym spotkaniu, ale królowa uznała za niestosowne pominąć swego gościa.

- Tristan, chcesz spróbować leverpostej? – zapytała Anna.

Maluch skrzywił się na tę propozycję. Bardzo nie lubił nasturiańskiego dania.

- Lebrepostra jest ble! – odpowiedział, wyciągając język.

Charlotta cicho zaśmiała się na przejęzyczenie księcia Arendelle.

- Nasi synowie również nie przepadają za tym daniem – powiedziała.

- Tylko stryjek Hans ma taki dziwny gust – wymamrotał Peter, grzebiąc widelcem w swojej porcji.

Rudowłosy dyskretnie zmarszczył brwi na bratanka, wywołując u niego śmiech. Peter lubił sprzeczać się z nim, bo wiedział, że jako jeden z niewielu braci ojca nie skrzyczy go za to.

- Peter nie odzywaj się , gdy nikt cię o to nie prosi – zagrzmiał Caleb.

- Tak, stryju – automatycznie odpowiedział młodzieniec, spuszczając wzrok.

Helga obrzuciła szwagra zimnym spojrzeniem, ale nie odezwała się ani słowem. Ostatnio Caleb nabrał denerwującego zwyczaju pouczania nieswoich dzieci. Księżna zwykle broniła syna, co prowadziło do kłótni z następcą tronu. Nie bała się go i zawsze wyrażała swoją opinię. Nie pozwalała, by ktokolwiek a tym bardziej W e s t e r g a a r d odnosił się do jej potomka w ten sposób. Tym razem jednak ugryzła się w język. Nie chciała wywoływać awantury w obcym zamku.

- Doprawdy nadal nie rozumiem, dlaczego dzieci są z nami przy stole – kontynuował najstarszy książę, nie kryjąc oburzenia.

W ich ojczyźnie tradycją było, że starsze dzieci oraz młodzież zasiadała w odosobnionym miejscu. Twierdzono, że nie powinny mieszać się do spraw i rozmów dorosłych. Najmniejsi potomkowie – mniej więcej do pięciu lat, nie mieli w ogóle wstępu do jadalni. Karmiły ich nianie.

- W Arendelle cała rodzina jada razem. Dzieci nie będę dyskryminowane tylko ze względu na wiek – odpowiedziała szorstko Elsa.

Caleb zacisnął dłonie pod stołem. Ta kobieta zdecydowanie pozwalała sobie na zbyt wiele. Gdyby tylko od niego zależało…

- Brawo kuzynie! Ty to potrafisz zyskać sobie sympatię ludzi – ironicznie skomentował Jens.

W tym momencie cała sala wstrzymała oddech. Jens był niżej w hierarchii niż Caleb i dobrze o tym wiedział. Książę nie pozwalał NIKOMU tak siebie mówić, a tym bardziej zwykłemu szlachcicowi. Rodzina królewska wiedziała, że pojęcie rodzina nie ma dla niego żadnego znaczenia. Peter i Carsten przerażeni schowali się głębiej w krzesłach, czekając na dobrze znany wybuch furii stryja. Żona księcia ukryła twarz w dłoniach. Helga i Lars postanowili się nie wtrącać. Hans natomiast pożałował zaproszenia rodziny.

- Jak śmiesz, ty…! – czarnowłosy, czerwony na twarzy wykrzyknął w stronę kuzyna, wstając.

- Caleb… - powiedziała spokojnie królowa.

Następca tronu z ogniem w oczach spojrzał na matkę. Ta siedziała bez ruchu, niewzruszona jego nastrojem. Polityka. Książę nie powiedział nic więcej. Usiadł i drżącymi rękami powrócił do jedzenia. Polityka. Caleb wiedział, że gdyby nie posłuchał matki, musiałby się gęsto tłumaczyć przed ojcem. Nawet on nie jest najważniejszy. Najważniejsza jest polityka. Król nie byłby zły za brak szacunku dla Anaillise. Król byłby zły za złe pokazanie się przed królową Elsą. I matka książąt dobrze o tym wiedziała. Spędziła wystarczająco dużo czasu ze swym mężem i dziećmi, aby wiedzieć, że jedynie przy ludziach ma nad nimi jakąkolwiek kontrolę.

Kolejne sekundy trwały niczym godziny. Niepokojąca atmosfera była niemal namacalna. Nawet Tristan nie wydał ani jednego dźwięku. W końcu Hans czując się odpowiedzialny, postanowił coś zaradzić.

- Carsten – książę odchrząknął – słyszałem, że uczysz się strzelać z łuku.

Dwunastolatek spojrzał niepewnie na Caleba. Chwilę temu Peter dostał reprymendę za wypowiadanie się. Stryj jednak nawet nie podniósł głowy. Za to ojciec zachęcająco kiwnął głową.

- Tak – odpowiedział w końcu chłopiec. – Tata powiedział, że muszę też umieć się bronić na odległość.

Paul dumnie uśmiechnął się do syna.

- A jak się czuje Lene? – zapytał Hans, odnosząc się do ciężarnej żony brata.

Na to zdanie generałowi wojsk nasturiańskich mina zrzedła. Mruknął coś cicho i odwrócił spojrzenie. Nowy władca Arendelle postanowił nie drążyć tematu.

Reszta posiłku minęła w miarę miłej atmosferze. Kiedy sala się powoli opróżniała, do Elsy podeszła królowa Anaillise. Blondynka po raz pierwszy stanęła oko w oko z teściową i nie za bardzo wiedziała jak ma się zachować. Wcześniej za każdym razem jej mąż był w pobliżu, ale teraz została sama. Matka Hansa wzbudzała w niej pewnego rodzaju niepewność. Kobieta ta odzywała się bardzo rzadko. Podczas całego pobytu w Arendelle zamieniła tylko kilka słów z synem. Bardzo często jej oczy zachodziły mgłą, jakby królowa odpływała myślami w bardzo odległe i mroczne miejsca. Uśmiech także nieczęsto zdobił jej brzoskwiniową twarz. Pomimo całej tej melancholii, królowa Nasturii wydawała się być bardzo inteligentną osobą. Elsa zauważyła, że podobnie jak ona w dzieciństwie, Anaillise była dobrym obserwatorem. Jej baczne spojrzenie non stop badało nową synową. Sprawiło to, że świeżo upieczona pani Westergaard czuła się oceniana przez brunetkę i tym bardziej bała się popełnić jakiś błąd. A teraz stała tuż przed obiektem swoich zmartwień zupełnie niegotowa stawić mu czoła.

- Jesteś dobrą królową – powiedziała nagle Anaillise.

Szeroki uśmiech jakim obdarzyła synową wydawał się dziwnie nie pasować do jej smutnych oczu.

- I wierzę, że będziesz równie dobrą żoną.

- Kocham go – wyznała nieśmiało Elsa. – Dam z siebie wszystko, aby nasze życie było szczęśliwe.

Staruszka położyła dłoń na ramieniu blondynki.

- Dziękuję ci – wyszeptała.

Zanim królowa Arendelle zdążyła o cokolwiek zapytać, Anaillise już stała odwrócona do niej plecami. Z jej głosu zniknęła ciepła nuta, a postawa znów wydawała się tak odległa…

- Król chce cię poznać – powiedziała, odnosząc się do swojego męża. – Uważa, że powinniście wiosną odwiedzić wyspy z Hansem. Ten chłopiec dawno nie był w domu.

Tu jest jego dom – przemknęła myśl w głowie Elsy. Nie powiedziała jednak nic, nie chcąc urazić tajemniczej teściowej.

- Myślę, że… to wspaniały pomysł – odpowiedziała z ledwo wyczuwalną niechęcią królowa. – Tak, tak zrobimy – dodała przekonując samą siebie.

*** 

Elsa nigdy nie miała problemu ze spokojnym pozowaniem do obrazów. W przeciwieństwie do Anny, która zawsze przyprawiała o ból głowy malarzy swoją nieposkromioną energią. Nie, jasnowłosa przedstawicielka rodziny królewskiej zawsze spokojnie się uśmiechała i obserwowała pracę artysty. Nawet jako dziecko znosiła to bez zająknięcia. Jednak tym razem tysiące myśli nie pozwalały jej pozostać bez ruchu. Pan Constantin Bierkman – najlepszy malarz w Arendelle, ustawił ich na tle kwiecistego muru. Kobieta zasiadła na brązowym krześle podobnie jak jej matka lata wcześniej. Natomiast Hans stanął za nią, zakładając ręce za siebie. Wyglądał w ten sposób uderzająco podobnie do zmarłego króla. Elsa zgodziła się na taką koncepcję, chcąc uszanować pamięć rodziców. Ubrała się jednak w lodową suknię, a jej mąż założył strój nasturiański. W ten sposób pokazali swoją odrębność.

- Wasza Wysokość, proszę… - jęknął Bierkman, gdy królowa po raz setny zmieniła pozycję.

Blondynka potulnie przeprosiła i uśmiechnęła się do malarza.

- Twoja matka zaprosiła nas do Nasturii – powiedziała w końcu.

Gdy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, obróciła się do męża. Ten stał z nieobecnym spojrzeniem, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.

- Królowo Elso… - ponownie zaczął malarz.

- Tak, tak, już – odpowiedziała, wracając do pozycji wyjściowej.

Kilka minut spędzili jedynie przy dźwiękach pociągania pędzlem.

- Słyszałeś? – spytała kobieta, gdy Bierkman odwrócił się na chwilę.

Tym razem książę lekko pokiwał głową.

- Miło z jej strony – powiedział bez emocji.

Elsa wygładziła suknię.

- Powiedziała, że twój ojciec chce mnie poznać.

Na to zdanie Hans szybko wciągnął powietrze do ust i napiął mięśnie. Nadal jednak milczał.

Po uzupełnieniu farb, artysta powrócił do pracy. Na białym płótnie powoli pokazywała się sylwetka nowej pary królewskiej. Rodzina Bierkman od pokoleń malowała portery monarchów Arendelle. Była to ich tradycja i duma, którą szczycili się na prawo i lewo. Nie można im było jednak odmówić talentu. Constantin malował od siódmego roku życia. Jego prace były znane w całym kraju i poza nim. Był sławny i zdawał sobie z tego sprawę. Jednak portret Elsy i Hansa był jego pierwszym zadaniem dla rodziny królewskiej. Bardzo nie chciał zawieść ojca, który malował na zamku ostatnie czterdzieści lat. Starał się ze wszystkich sił, lecz rozemocjonowana królowa niezbyt mu to ułatwiała.

- Zaproponowała, żebyśmy przypłynęli wiosną – kontynuowała Elsa. – Chciałabym poznać twój kraj i resztę rodziny. A poza tym odrzucenie zaproszenia byłoby wysoce nieodpowiednie, więc… - niepewnie spojrzała na Hansa – Zgodziłam się.

Lęk pojawił się w oczach księcia.

- Moja królowo mogłabyś… - zaczął lekko zirytowany Bierkman.

- Nic nie powiesz? – zapytała blondynka, ignorując malarza i wstając z krzesła.

Hans łagodnie na nią spojrzał i pogłaskał jej policzek.

- Porozmawiamy o tym później. Teraz pozwólmy artyście pracować – powiedział.

Constantin klasnął w dłonie.

- I to jest bardzo dobry pomysł, Wasza Książęca Mość.

*** 

Po trudnym dniu, cała rodzina królewska zebrała się w zamkowej bibliotece. Hans i Elsa zabrali się do oglądania prezentów ślubnych. Kristoff grał z Olafem w szachy, a Sven zajadał się marchewką w rogu pokoju.

- Nareszcie zasnął – powiedziała księżniczka Anna, wchodząc do środka.

Od jakiegoś czasu, małego księcia dręczyły nocne koszmary, przez co bardzo niechętnie kładł się do łóżka. Nie pozwalał matce opuszczać komnaty aż do swojego zaśnięcia. Bardzo często również budził się i biegł do sypialni rodziców, mamrocząc coś o złej pani. Tato, nie zostawiajcie mnie, proszę – mówił swoim delikatnym głosikiem, łamiąc serca pary. Gerda mawiała, że każde dziecko musi przez to przejść, co nie zmieniało faktu, że księżniczka czuła się winna za każdym razem, gdy opuszczała komnatę synka.

- Nie powinnaś mu dawać tyle czekolady przed snem – dodała rudowłosa, patrząc z wyrzutem na swoją siostrę.

Królowa zarumieniła się.

- Ale on mnie tak ładnie prosił… - zaczęła się tłumaczyć.

- Zawsze idzie do ciebie, bo wie, że mu nie odmówisz.

- Sprytny chłopak – mruknął Kristoff.

- Następnym razem ty go usypiasz – ciągnęła swoje narzekania pani Bjorgman.

- Dla mnie to żaden problem - odpowiedziała wyniośle królowa.

- Zobaczymy, czy będziesz taka chętna, gdy już będziecie mieli swoje dzieci.

Elsa przerwała oglądanie prezentów, by obrzucić siostrę śmiertelnym spojrzeniem. Księżniczka zaśmiała się tylko i bardzo nieelegancko pokazała język. Blondynka szybko złapała pierwszy lepszy pakunek jaki miała pod ręką i rzuciła w przeciwniczkę. Na swoje szczęście Anna miała dobry refleks i złapała zdobycz.

- To książka! Dobrze, że nie porcelana, bo nie wiem, co by z niej zostało…

Powieść była pięknie oprawiona. Złoty tytuł błyszczał na niebieskim tle.

- "Królowa Śniegu"**** – naprawdę? Kto był taki mądry, żeby dać nam to na prezent ślubny? – powiedział z przekąsem Hans.

- Podobno Elsa była inspiracją dla głównej bohaterki – wtrąciła z lekką dumą w głosie Ania.

Kristoff uniósł głowę znad planszy i zaciekawił się rozwojem wydarzeń w pokoju, ku wielkiemu niezadowoleniu Olafa.

- Bardzo lubię baśnie Andersena i uważam, że to miłe, że zainspirowałam go do napisania czegoś nowego. Z chęcią do tego zajrzę.

Elsa wzięła książkę z rąk siostry i zaczęła przeglądać ją z zainteresowaniem.

- Zmienisz zdanie po przeczytaniu… - wymamrotał Hans.

- Czytałeś to? – zapytała księżniczka.

- Yhmm… Raczej nie jest to… poprawne politycznie.

- Co masz na myśli? – powiedziała zmieszana królowa.

- Po prostu, lepiej tego nie czytaj.

W ułamku sekundy, za sprawą księcia, „Królowa Śniegu” zaczęła płonąć jasnym, kominkowym płomieniem.

- Hans!

- To dla twojego dobra. Zapomnij o tej książce. Nie masz nic wspólnego z „Królową Śniegu”.

- Nie traktuj mnie jak dziecka. Już wystarczająco długo chowałam się przed całym światem.

Nagle Olaf uśmiechnął się szeroko i podbiegł do Anny.

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego co się właśnie stało? – szepnął.

Księżniczka pokręciła głową.

- Byliśmy świadkami ich pierwszej małżeńskiej kłótni! Kristoff mówił mi, że prędzej czy później do tego dojdzie. Łał! Jestem ciekawy, kto wygra!





* Elsa stworzyła Olafa, więc jest tak jakby jego matką. Zresztą czasem tak się zachowuje. Może bałwanek nie mówi do niej bezpośrednio „mamo”, ale np. w Gorączce Lodu nazywa śniegulki braćmi – co znaczy, że rozróżnia jakieś relacje rodzinne. Zakładając, że tak jest, Hans stał się tak jakby ojcem Olafa.

** Zaria – królestwo z książki „Bajeczne przygody Anny i Elsy”

*** Leverpostej – tradycyjne duńskie danie.

**** „Królowa Śniegu” została wydana w 1844 roku, co sprawia, że Elsa mogła faktycznie ją przeczytać. Jednak nie zgadzało by się to z późniejszym stwierdzeniem Anny, dlatego na potrzeby opowiadania ciut zmanipulujemy daty i założymy, że Andersen napisał baśń koło 1875.





Przypomnę tylko, że stryj to brat ojca. Współcześnie używa się raczej formy wuj zarówno dla brata ojca jak i matki, jednak poprawnie nadal jest stryj. Wolicie, aby dzieci braci Hansa mówiły po prostu wujek czy pozostały przy stryjku? Ja przyznam się szczerze, że nie mówię nigdy stryj, więc dla mnie wujek jest bardziej naturalne, jednak postanowiłam pisać poprawnie. Co o tym sądzicie?


Obrazek należy do mnie, ale skorzystałam z przerobionej wersji Agnarra w Hansa helsa-me-plz .

Podzielcie się ze mną swoją opinią w komentarzach!

Komentarze

  1. Hejka, po pierwsze, jak tam koronaferie?
    Po drugie, rozdział bardzo udany niczym miód na moje serce. W ogóle bardzo mnie ciekawi, czy w tej części Alex odegra jakąś ważniejszą rolę, tak jak w 1. opowiadaniu?
    A może masz w pkanach wskrzeszenie postaci H. C. Andersena? ;)
    Pozdrawiam i dużo zdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję! Tobie również życzę dużo zdrowia!
      Koronaferie jakoś lecą. Nie da się ukryć, że miewam gorsze dni i potrafię przepłakać godziny, ale staram się myśleć pozytywnie i szukać plusów. Często uciekam właśnie w świat fikcyjny, aby odciągnąć myśli. A Ty jak sobie radzisz?
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. Alex będzie się pojawiał, ale nie będzie tak ważny jak w pierwszej części. Sam Andersen się raczej nie pojawi, ale także będzie więcej wzmianek o nim.

      Usuń
    2. Jest nawet nieźle, wiadomo, że zdalne lekcje nie zastąpią prawdziwej szkoły, ale też właśnie staram się optymistycznie nastawić :) W sumie jak się dowiedziałam, że będziesz pisać częściej, to już mi się uśmiech na twarzy pojawił. Więc życzę weny :)

      Usuń
    3. Ooo! Miło mi, że mój blog poprawia Ci humor. :-) Ja ze swojej strony mogę również podziękować za komentarze, bo to one sprawiają, że chce mi się pisać.

      Usuń
    4. MAMY NADZIEJĘ CZYNIĆ TO DALEJ ALE W OGÓLE PO CO SĄ TE KOMENTARZE I CO ONE DAJĄ CAŁYMI DNIAMI SIĘ ZASTANAWIAM NAD TYM DAJCIE MI PROSZĘ ODPOWIEDŹ BARDZO WAS PROSZĘ.

      Usuń
  2. O matko, no dobra. Mam trochę do nadrobienia, ale ostatnio strasznie krucho było u mnie z czasem. Poza tym próbowałam ogarnąć własnego bloga, ale jedyne, co mi z tego wyszło, to skasowanie go ;_; I tak był właściwie zawieszony, ale nie tak planowałam to rozegrać xD W każdym razie słowem wyjaśnienia - to nadal ja, z lodowy-wierch, ale zmieniłam sobie adres i przygotowałam nowego bloga pod nowe opowiadanie, które jak mi się uda to może pojawi się jeszcze w tym roku xD

    Przeżywałam ostatnio kryzys związany z kolejnym obejrzeniem F2 (ale to jest dłuższa dyskusja, którą nawet nie wiem, pod jakim postem miałabym rozpocząć xD) - i tak jak podtrzymuję moją opinię, że film naprawdę mi się podobał, kiedy obejrzałam go po raz pierwszy, tak coraz bardziej zgadzam się z tobą w wielu punktach. Mój stosunek do niego to obecnie taka love/hate relationship, w zależności od tego, czy patrzę na niego jak na zwykłe oglądadło, czy jak na kontynuację jedynki, czy jako na coś, na podstawie czego chciałabym jeszcze pisać jakiekolwiek fanfiki (tylko w tym pierwszym przypadku to love.

    Dlatego tym bardziej miło mi wrócić do twojego opowiadania, ono jest dla mnie takie w jak najlepszy sposób "jedynkowe". Strasznie podoba mi się, jak wplatasz różne nawiązania do innych filmów albo po prostu rozszerzasz universum przez dodawanie bohaterów czy miejsc z książek i komiksów, tekstów piosenek i czego tam jeszcze. I jestem ogromną fanką wszelkich skandynawskich odniesień, mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej! (Btw, Hans lubuje się w pasztecie? XD)

    I masz coraz lepszy styl, z przyjemnością czyta mi się opisy. Dialogi też są zabawne - ale jednocześnie bardzo mądre; chyba nic nie jest tu po nic. Fajnie też lawirujesz między tyloma bohaterami, a to naprawdę spore wyzwanie ❤

    Nadal się jaram Alexandrem, jakoś tak mi miło, że wrócił. I bardzo lubię twoją Kristannę, chociaż podejrzewam, że skoro są po ślubie i z dziećmi to nie będą odgrywali tu dużej roli ¯\_(ツ)_/¯ Tak czy siak, scena z Tristanem mnie rozbawiła :D

    I nawiązanie do Królowej Śniegu Andersena jest genialne, nie mogę doczekać się kolejnych! Zresztą tak samo jak rozdziałów. Jakoś tak przed-dwójkowe opowiadania ostatnio koją moje serce *.*

    I zapomniałabym! Świetnie przerobiłaś obrazek na początku rozdziału! To ten portret Bierkmana? :)

    Wiele szczegółów zdążyło mi już ulecieć, ale mam nadzieję, że jako-tako niczego nie pominęłam :D

    Jakby co to polecam się obecnie tu
    arnadalr.blogspot.com
    - ale na razie jest tu pusto xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... Już się wystraszyłam, że usuwasz bloga na dobre. Czasem tak jest, że trzeba coś skończyć, żeby coś innego móc zacząć. Czekam z niecierpliwością na nowe opowiadanie. :-) A tak poza tym to ja sama zastanawiam się nad zmianą adresu bloga, bo ten już od dawna jest nieaktualny.
      Powiem szczerze, że ja też nadal mocno przeżywam "Frozen II". Niby już tyle czasu minęło od premiery, ale wciąż znajduję jakieś aspekty, które mi mocno przeszkadzają lub dla odmiany jednak nie są takie złe jak mi się na początku zdawało. Zapisuję je sobie na telefonie i powoli zbiera się tam materiał prawie jak na drugą recenzję. ;-) Gdybyś chciała się podzielić jakimiś przemyśleniami, to serdecznie zapraszam do zakładki Kącik inspiracji. Myślę, że jest to dobre miejsce na dyskusję.
      Sama bardzo lubię, gdy w fanfic'ach przenikają się różne filmy, więc też postanowiłam to wprowadzić. Miło mi, że Ci się to podoba. :-) Jedyny minus jest taki, że nie zawsze wszystkie postacie muszą być znane czytelnikom. Jednak na razie myślę, że byli to na tyle epizodyczni bohaterowie, iż nie sprawiło to problemów. Z książek "Krainy Lodu" też właśnie lubię czerpać inspirację, bo pomaga to budować realistyczny świat. Jeśli znasz, jakieś ciekawe to z chęcią o nich usłyszę. :-) I taaak, ja też pokochałam ostatnio odniesienia do Skandynawii. Sprawia mi to ogromną frajdę, bo mogę dowiedzieć się czegoś ciekawego o ich kulturze i zarazem, tak jak wspominałam, urealniać właśnie ten świat. I owszem, na pewno będzie ich więcej.
      Właśnie ilość bohaterów to ważne kwestia, bo szykuje ich się na prawdę dużo (przeklinam Hansa i jego ogromną rodzinę ;-) i o ile dla mnie to nie problem, ponieważ baaardzo lubię tworzyć postacie, to boję się, że może to być nieprzyjemne w czytaniu. Także moja wielka prośba jest taka, żeby KONIECZNIE mi mówić, jeśli nie będzie można się połapać w tych bohaterach. Może ponownie stworzę stronę ze spisem postaci, ale jeszcze nie podjęłam ostatecznej decyzji.
      Tak, ten obrazek to portret Bierkmana.
      A na Twojego bloga będę na pewno często zaglądać i czekać na wpis! <3

      Usuń
    2. Chyba masz rację :)

      Właśnie założyłam tego nowego bloga z planem napisania czegoś pomiędzy kontynuacją jedynki, fanfikiem do F1 i F2 jednocześnie, ale przede wszystkim przepisania Krainy lodu II tak, żeby bardziej mnie satysfakcjonowała (ale też żeby sprawdzić, co by było, gdyby twórcy poszli w totalnie inną stronę ;)). Na razie jeszcze sobie to układam w głowie, ale grunt - czyli sam blog - już jest gotowy :D Będzie mi bardzo miło, jeśli będziesz zaglądać ♥ Dam znać, kiedy dodam jakiś konkretnie rozdział, na razie rozgryzałam linię czasową.

      Oo, kącik inspiracji to naprawdę dobry pomysł! Na pewno tam zajrzę, tylko muszę zebrać myśli, bo mam wrażenie, że z moich uwag można byłoby nakręcić ze dwa sezony serialu xD Ale bardzo chętnie przeczytałabym twoje kolejne wpisy na temat tego filmu! :) Taka terapia grupowa xD

      Jeśli chodzi o książki, to zastanawia mnie, czy po polsku w końcu wydadzą Forest of Shadows, bo podobno jest "mostem" między F1 a F2. A nie licząc tego, co wiem, że czytałaś - może komiksy wydawnictwa Dark Horse by ci się spodobały? Egmont wydał już 2 tomy, trzeci powinien pojawić się niedługo. A gdybyś była zainteresowana, mam też The Art of Frozen i Frozen II, którym mogłabym się z tobą podzielić, tylko nie bardzo wiem, w jaki sposób ¯\_(ツ)_/¯

      A kończąc temat wpisu - ja jak do tej pory odnajduję się bez problemu we wszystkich bohaterach, których wprowadzasz, ale gdyby coś nie było jasne, na pewno dam ci znać. Jak do tej pory to właściwie mam wręcz nadzieję, że będzie jak najwięcej wątków i jak najwięcej o braciach Hansa, bo oni zawsze wydawali mi się bardzo ciekawi :D

      I zgadzam się, że zmiana adresu bloga może być świetnym pomysłem! Przyzwyczaiłam się do tego, ale biorąc pod uwagę, że nie zamieszczasz tu tylko jednego opowiadania, faktycznie może mu to wyjść na dobre :)

      Usuń
    3. Haha. Tak, terapia grupowa by mi się przydała.
      Nie przepadam za komiksami, ale chyba kupię sobie jeden tom na próbę. "The Art of Frozen" to moje marzenie od zawsze. Tylko faktycznie mogłoby być trudno się tym dzielić. A powiedz mi tylko, gdzie je kupiłaś? Z Polski przez internet czy w czasie wyjazdu za granicę?

      Usuń
    4. Pierwszą co prawda kupiłam na wakacjach w Anglii, ale drugą już w Polsce - tzn. zamówiłam ją przez angielską stronę bookdepository.com (i z tego co wiem, F1 też jest tam dostępne) - mogę cię tylko ostrzec, że czasami paczki od nich nie dochodzą, ale pieniądze zwracają za każdym razem - więc po prostu trzeba uzbroić się w cierpliwość :))

      Gdybyś czegoś z nich potrzebowała, możesz napisać mi maila czy coś :)

      Usuń
    5. Dziękuję bardzo! Długo się zastanawiałam, czy kupować czy nie, bo szczerze trochę się bałam zza granicy. Ale teraz jak mam sprawdzoną firmę, to na pewno spróbuję zamówić.

      Usuń
    6. To tak jak mówię, tę stronę mogę ci szczerze polecić :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 6 - Świąteczny

Rozdział 1

Rozdział 2